Białoruś próbuje uniezależnić się od rosyjskich surowców energetycznych. Jedną z recept może być uruchomienie elektrowni nuklearnej. Prezydent Aleksander Łukaszenka ogłosił, że budowa pierwszej siłowni atomowej w jego kraju zacznie się w przyszłym roku.
- Projekt nie jest podyktowany żadnymi ambicjami politycznymi, lecz koniecznością zapewnienia energetycznego bezpieczeństwa wobec wyczerpywania się światowych zasobów gazowo-naftowych oraz zakłóceń dostaw i rosnących cen nośników energii - oświadczył białoruski prezydent.
W lutym tego roku tamtejsze ministerstwo energetyki ogłosiło, że dwa bloki, o łącznej mocy 2 tysięcy MW, zostaną oddane do użytku w latach 2014 i 2016. Mińsk nie rozstrzygnął jeszcze, kto będzie wykonawcą przedsięwzięcia. Z nieoficjalnych informacji wynika, że rozważane są trzy możliwości: konsorcjum amerykańskich i japońskich spółek, Areva i Siemens lub rosyjski Atomstrojeksport.
Przedstawiciele władz sygnalizowali, że elektrownia powstanie prawdopodobnie w obwodzie mohylewskim. Nie wykluczyli jednak budowy siłowni w obwodzie grodzieńskim, w pobliżu granicy z Litwą.
Białoruś deklarowała również przystąpienie do projektu Ignalina II, który zakłada uruchomienie nowego reaktora w tej litewskiej miejscowości. Inwestorzy projektu, czyli Polska, Litwa, Łotwa oraz Estonia odrzucili jednak propozycje Mińska.