Jeszcze na początku lata, gdy ceny akcji na całym świecie ustanawiały nowe wieloletnie - lub w przypadku większości rynków wschodzących historyczne maksima - mówienie o jakimkolwiek kryzysie finansowym mogło wywoływać ironiczne reakcje. Ten optymizm wyparował w ciągu kilku letnich tygodni, które przyniosły nie widziany od lat spadek płynności na rynkach i skok awersji do ryzyka. Ustawiające się we wrześniu pod oddziałami brytyjskiego banku Northern Rock kolejki klientów chcących wycofać swe zagrożone oszczędności stanowiły dobrą ilustrację tego zjawiska. Jak zwykle zaostrzenie polityki pieniężnej w wykonaniu głównych banków centralnych zaowocowało "brakiem pieniądza" w jakimś segmencie rynku. Taka sytuacja jest całkiem typowym zjawiskiem w 5-tym roku hossy, czyli zwykle w mniej więcej 5 lat od ostatniej recesji na świecie. Taka - analogiczna do tej z wiosny 2006 - panika stanowiła dobrą okazję do krótkoterminowych zakupów przed spodziewanym odbiciem w górę. Analogie z kryzysami sprzed 20 lat (największym jednodniowym spadkiem cen akcji na Wall Street) oraz sprzed 10 lat (kryzysem azjatyckim) sugerowały jednak, że właściwej fali spadków należy oczekiwać dopiero w październiku po zakończeniu wzrostowej korekty.
Teraz jednak po 8 tygodniach wzrostów cen akcji można uznać, że program korekty letnich spadków został już prawie w całości wykonany: wyjście WIG20 minimalnie powyżej lipcowego szczytu umożliwiające pojawianie się w mediach informacji o nowych rekordach giełdy byłoby dobrym zwieńczeniem tego roku. Na razie nie widać na świecie jakichś sygnałów powracającej słabości, więc można sądzić, że rynki zdobędą się na jeszcze jeden wzrost i dopiero wtedy rozpocznie się kolejna poważniejsza fala osłabienia giełdowej koniunktury. Główny problem polegać jednak będzie na tym, że od Wszystkich Świętych rozpoczyna się najlepszy z punktu widzenia sezonowości okres dla akcji, co czyni spadki znacznie mniej prawdopodobnymi niż w październiku. Być może kompromisem będzie osłabienie cen trwające do grudnia, które jednak nie przybierze postaci gwałtowniejszej niż latem paniki.
SEB TFI