Po gwałtownym zawirowaniu na rynkach finansowych z połowy sierpnia wyraźnie pogorszyły się nastroje zarówno konsumentów, jak i przedsiębiorców, i to po obu stronach Atlantyku.
Niemiecki instytut analityczny Ifo uzasadniał spadek zaufania tamtejszych biznesmenów przede wszystkim tym, że sukcesywne podnoszenie stóp procentowych i trudniej dostępne kredyty pogorszyły perspektywy rozwoju gospodarczego w strefie euro. Nie bez znaczenia dla koniunktury gospodarczej tego regionu było też dalsze umacnianie się kursu euro w stosunku do dolara, co zmniejszało konkurencyjność eksportu do Stanów Zjednoczonych, a tam trafia zazwyczaj około jednej piątej towarów sprzedawanych za granicą przez niemieckie fabryki.
Słaby dolar pomógł Ameryce
Niekorzystne dla Europy relacje kursów walutowych okazały się zbawienne dla amerykańskiej gospodarki. W lipcu niespodziewanie zmniejszył się deficyt handlowy USA, gdyż takie kolosy, jak Boeing, General Electric i Deere & Co. sprzedały za granicą więcej samolotów, silników i traktorów. Amerykański eksport wzrósł o 2,7 proc., najbardziej od trzech lat, wykorzystując najszybszy od lat 70. rozwój światowej gospodarki i właśnie słaby kurs dolara. Od początku 2006 r. dolar staniał o 8 proc. w stosunku do koszyka walut największych partnerów handlowych USA.
Pojawiły się już nadzieje, że rosnący eksport pozwoli zamortyzować szkodliwy wpływ na gospodarkę ze strony wysokich kosztów kredytu, spadku zatrudnienia i spowodowanego tymi czynnikami zmniejszenia optymizmu konsumentów, co zapewne będzie rzutowało na ich wydatki, a to one generują ponad dwie trzecie produktu krajowego brutto USA. W rezultacie, dzięki eksportowi, tempo wzrostu amerykańskiej gospodarki może w tym kwartale wynieść jednak 3 proc., mimo że wcześniejsze prognozy nie zakładały więcej niż 2,8 proc.