Sektor technologiczny w USA po siedmioletniej fali konsolidacji wydaje się ciekawą propozycją na najbliższe miesiące dla naszych portfeli, ale niekoniecznie na zbliżające się sesje. Skąd takie założenia? Relatywnie najlepszy w stosunku do pozostałych indeksów za oceanem technologiczny Nasdaq w ślad za pokonaniem lipcowych szczytów stanął po czwartkowej sesji na górnej linii poprzednio ukształtowanego klina zwyżkującego. Wnioskując obiektywnie należałoby się spodziewać przynajmniej technicznej korekty. Ruch zwyżkowy w średnim terminie ma jednak szansę się utrzymać ze względu na ciągle rosnący popyt gospodarek wschodzących na produkty spółek sektora technologicznego. Podobnie zapotrzebowanie rynków rozwiniętych na ulepszone instalacje
i technologie jest w trendzie wzrostowym. Idąc dalej, w świetle nie najlepszych perspektyw dla sektora bankowego spółki z Nasdaqa wydają się ciekawą alternatywą, a nawet dywersyfikacją sektorową portfela każdego inwestora. Na pierwszym planie upatrywałbym rekomendowanych gigantów branży, czyli Microsoftu czy Motoroli.
Wracając do samego wykresu
- pierwsze wsparcie znajduje się na linii wakacyjnego szczytu, czyli na poziomie 2724 pkt, kolejne biegnie wzdłuż dolnego ograniczenia klina, które w przyszłym tygodniu będzie przebiegało na wysokości 3660-3670 punktów. Siła obecnego trendu wzrostowego zrównała się
z siłą poprzedniego spadku, zatem chwilowo widać zadyszkę spółek technologicznych. Sprawą wartą bliższej obserwacji jest także próba łapania dna przez taniejącego dolara. Zakładając, że bylibyśmy świadkami przynajmniej krótkoterminowego odbicia na walucie amerykańskiej, to do zysków niektórzy inwestorzy mogliby doliczyć premię walutową. Reasumując, po schłodzeniu wykupionych wskaźników technicznych, popyt różnych grup inwestorów na walory spółek technologicznych mógłby zaowocować wybiciem ponad górne ograniczenie klina, a co za tym idzie utworzeniem nowej formacji na wykresie.