Wczorajsza sesja na Wall Street rozpoczęła się od spadków. Pretekstem do tego były wyniki Bank of America. W III kwartale, z uwagi na straty na rynku kredytowym, zysk tego banku spadł o 32 proc., wywołując zaniepokojenie inwestorów. Nastrojów nie poprawiły wczoraj również tygodniowe dane z amerykańskiego rynku nieruchomości oraz wrześniowy indeks wskaźników wyprzedzających, które nie sprostały prognozom.

Na Wall Street od tygodnia trwa ruch korekcyjny silnej zwyżki zapoczątkowanej jeszcze w połowie sierpnia. Mając na uwadze skalę wzrostów, obserwowana korekta jest zupełnie naturalna i nie powinna budzić szczególnych obaw o większą przecenę. Na wykresie dziennym S&P500 spadek budziłby takie uzasadnione obawy dopiero z chwilą przełamania istotnego wsparcia na poziomie 1498 pkt. Jest to wsparcie tworzone przez 38,2-proc. zniesienie impulsu wzrostowego z 16 sierpnia - 11 października (liczony minimum-maksimum) oraz połowę długiej, dziennej białej świecy powstałej 18 września br., czyli po ostatnim posiedzeniu Fedu, kiedy to stopy zostały obniżone o 50 punktów bazowych. Dopiero wówczas realna stanie się większa przecena, która mogłaby sięgnąć sierpniowego dołka 1406,70 pkt (kurs zamknięcia). Wcześniej wszystkie ruchy w dół trzeba traktować tylko jako korektę, bo powrót do szczytów jest bardziej prawdopodobny niż silne spadki.

W najbliższym czasie sytuacja na Wall Street wciąż będzie kształtowana przede wszystkim przez publikację wyników kwartalnych. Dziś podadzą je m.in. 3M, Caterpillar, Honeywell i Wachovia. W przyszłym tygodniu dodatkowym czynnikiem determinującym zachowanie giełdy będą natomiast raporty o sprzedaży domów w USA. Gdyby okazały się one podobnie dramatycznie słabe, jak opublikowane w środę raporty o zezwoleniach i rozpoczętych budowach, to może to być źródło potężnej przeceny (ale tylko wówczas). Cały czas rynek akcji nie może się bowiem oszukiwać i twierdzić, że dobre dane to plus, bo Fed obniży stopy procentowe.