Wtorkowe notowania na amerykańskiej giełdzie potwierdzały starą zasadę, że sama obrona wsparcia, gdy nastroje na parkiecie nie są najlepsze, nie może być powodem do zbytniego optymizmu. Na pierwszej sesji tygodnia spadek S&P 500 zatrzymał się na wysokości połowy długiej białej świecy z 18 września, utworzonej w dniu obcięcia stóp procentowych w USA. Zwyżka z początkowej części wczorajszych notowań nie była jednak na tyle duża, by doprowadzić do przekroczenia jakiegoś istotnego oporu. Takim jest teraz połowa czarnej świecy z ostatniego piątku. Wyznacza krótkoterminową barierę dla wzrostu przy 1515 pkt. Dopóki nie zostanie ona pokonana, w mocy utrzymują się pesymistyczne przewidywania. Opierają się przede wszystkim na wysłaniu fałszywego sygnału kupna, jakim było najpierw wyjście S&P 500 ponad lipcowy szczyt, a potem szybki powrót poniżej tego oporu. Na tej podstawie można oczekiwać przynajmniej testowania dołka, ustanowionego w połowie sierpnia. Zejście poniżej 1500,6 pkt, czyli zamknięcia z ostatniego piątku, zwiększałoby prawdopodobieństwo takiego scenariusza. Do pesymistycznego spojrzenia na amerykański rynek skłania również analiza obrotów. W trakcie zniżki z drugiej połowy lipca i pierwszej połowy sierpnia były bardzo wysokie. Potem w okresie dwumiesięcznego odbicia aktywność inwestorów wyraźnie zmalała, by znów zwiększyć się w ostatnich dniach, gdy rynek znów zaczął tracić. Taka sekwencja jest charakterystyczna dla trendów zniżkowych. Uzupełnieniem diagnozy obecnej sytuacji S&P 500 jest wciąż obecna na tygodniowym MACD negatywna dywergencja. Tworzy się ona wtedy, gdy indeks ustanawia nowy szczyt, a nie jest tego w stanie zrobić wskaźnik. Tak właśnie stało się w połowie października, gdy S&P 500 pokonał lipcową górkę. Taka sytuacja zapowiada odwrócenie dotychczasowego trendu i każe liczyć się z trwalszym ruchem w dół. W związku z tymi wszystkimi sygnałami trzeba przyjąć, że zejście "pięćsetki" poniżej 1500 pkt będzie stawiało posiadaczy akcji w bardzo trudnym położeniu.

PARKIET