Bank Merrill Lynch, mający największą w USA sieć doradców inwestycyjnych (16 tys.), w okresie lipiec-wrzesień poniósł pierwszą kwartalną stratę od sześciu lat.
Po 3,05 mld USD zysku przed rokiem teraz miał na minusie 2,24 mld USD. Strata na akcję wyniosła 2,82 USD. To sześciokrotnie więcej, niż prognozowali analitycy uczestniczący w ankiecie Bloomberga. Stratę przypadającą na jeden walor oceniali na 45 centów, zaś sam Merrill Lynch dwadzieścia dni temu mówił o 50 centach.
Świadczy to o tym, jak bardzo Stanley O?Neal, dyrektor generalny Merrill Lynch, nie docenił skutków kryzysu na rynku kredytowym. Na wyniku kolosa z Wall Street zaważyły większe niż prognozowano odpisy z powodu zaangażowania nowojorskiej spółki na rynku ryzykownych kredytów hipotecznych w USA oraz obligacji zabezpieczonych aktywami. Ostatecznie wyniosły 8,4 mld USD i pod tym względem Merrill Lynch okazał się najgorszy spośród firm kojarzonych z Wall Street.
Aby właściwie oszacować straty, konieczne były, jak napisał O?Neal w komunikacie, "dodatkowe analizy" zasobów obligacji zabezpieczonych długiem (CDO). W ciągu kilku tygodni straty zwiększyły się o ponad
3 mld USD. - To dla rynku bardzo zły komunikat, świadczący o tym, że Merrill Lynch nie potrafi właściwie ocenić ryzyka - powiedział William Fitzpatrick, analityk sektora finansowego z firmy Johnson Asset Management.