Osoby, które jeszcze zastanawiają się, czy to dobrze, że weszliśmy do Unii Europejskiej, mogą wkrótce otrzymać argument, że jednak źle. Oto władze Unii ogłosiły chęć zakazania palenia papierosów we wszystkich restauracjach, pubach oraz miejscach pracy na terenie UE. Należy się temu przeciwstawić. I to wcale nie dlatego, że bez akcyzy na papierosy zawali się budżet, a coraz zdrowsi i coraz dłużej żyjący obywatele wykończą każdy system emerytalny. Ale dlatego, że w efekcie zakazu zaczniemy palić jeszcze więcej.
Polacy, którzy dotąd borykali się z szekspirowskim dylematem: sięgnąć po papierosy grożące rakiem czy raczej impotencją (a który mężczyzna nie zawaha się, zanim wybierze), teraz będą musieli decydować: zapalić czy nie? Można oczywiście powiedzieć, jak Mark Twain, że nie ma nic prostszego niż rzucenie palenia, skoro i pisarz, i my robiliśmy to już setki razy. Można także kpić, że kiedyś już zrezygnowaliśmy z palenia, alkoholu oraz seksu i było to najgorsze pięć minut w naszym życiu. Można nawet pójść do terapeuty, który zagwarantuje wyleczenie z nałogu już po jednym seansie (stali klienci otrzymują rabat w wysokości 20 procent). Prawdziwi macho stwierdzą na pewno, że, owszem, mogą zrezygnować z papierosów, ale już na przykład z cygar, zwłaszcza kubańskich - pod żadnym pozorem. A przecież nie tylko macho mają prawo do marzeń o randce z Moniką Lewinsky.
Wszystko to oczywiście można, tylko nie bardzo wiadomo, co dalej? Teoretycznie można założyć, że Unii chodzi wyłącznie o nasze dobro, dlatego zamiast to dobro przed Unią chować, spróbujmy dokonać najprostszego obliczenia potencjalnych oszczędności, jakie można uzyskać, nie paląc papierosów.
Licząc paczkę niezbyt drogich papierosów po średnio 6 złotych dziennie, otrzymamy miesięcznie 180 złotych oszczędności, czyli rocznie co najmniej 2 tysiące złotych. Nie czyni to jeszcze kwoty, za którą - jak mówią politycy - warto byłoby umierać, nawet jeśli Unii chodzi o coś wręcz przeciwnego. Ale 2 tysiące rocznie po dziesięciu latach zamieni się już w 20 tysięcy, a po dwudziestu - w 40 tysięcy złotych. Wpłacając je systematycznie do jakiegoś niezbyt nawet ryzykownego funduszu inwestycyjnego, otrzymamy sumę co najmniej dwukrotnie większą.
A biorąc dodatkowo pod uwagę, że papierosy będą coraz droższe, więc będziemy odkładać każdego roku więcej pieniędzy, i co najmniej dwukrotnie w tym czasie nastąpią okresy długiej hossy, może się okazać, że zgromadziliśmy majątek pozwalający na rzucenie pracy (z wszystkimi towarzyszącymi temu przyjemnościami, jak choćby wylanie szefowi atramentu na jakieś szalenie ważne dokumenty) i życie z odłożonego kapitału.