Wczorajszy rekord WIG20 dowodzi, że akcje największych spółek cieszą się niegasnącym zainteresowaniem inwestorów. Problem w tym, że tego samego nie można powiedzieć o większości mniejszych firm, które pozostają w cieniu. Chodzi nie tylko o to, że ich kursy opornie odrabiają straty po letniej wyprzedaży. Wyrazem gasnącej mody na małe i średnie spółki są szybko malejące obroty.
Z 300 mln zł została połowa
W zeszłym tygodniu średnie dzienne obroty walorami firm z indeksu mWIG40 wyniosły 154 mln zł. Tak skromnego handlu papierami "średniaków" nie notowano od ponad ośmiu miesięcy. Obroty te stopniowo kurczą się już od wiosny tego roku. To właśnie na ten okres przypadła kulminacja zainteresowania średnimi (jak i małymi) spółkami. Wówczas przeciętne dzienne obroty przekraczały 300 mln zł (czyli były dwa razy większe niż obecnie). Zdarzało się nawet, że przewyższały 500 mln zł (tak było w trzecim tygodniu kwietnia i w czwartym tygodniu maja). Obecnie posiadacze akcji średnich spółek mogą jedynie pomarzyć o takich obrotach. Poziom 300 mln zł po raz ostatni został osiągnięty w końcu sierpnia. Jeszcze lepiej malejący handel widać na przykładzie firm z indeksu sWIG80. W tym przypadku średnie dzienne obroty kurczą się nieprzerwanie od pięciu tygodni i spadły właśnie poniżej 150 mln zł. W końcu kwietnia przekraczały 400 mln zł, w czerwcu "normą" było, że wynosiły przynajmniej 300 mln zł, a w sierpniu - 200 mln zł.
Spadek obrotów w tych segmentach rynku z pewnością nie jest wyrazem spadku zainteresowania giełdą jako całością. Dla porównania - średni dzienny handel walorami spółek z WIG20 przekroczył w minionym tygodniu 1,3 mld zł. To oznacza, że był rekordowy na tle ostatnich miesięcy. Spadek obrotów walorami mniejszych firm jest nieproporcjonalny do zniżki ich kursów. To skłania do poszukiwania innych przyczyn takiego stanu rzeczy.
Zmienna moda