Zamiast krachu były kolejne rekordy

Historyczne maksima WIG20 i indeksów na świecie, a w tle słabość małych i średnich spółek - w minionym miesiącu z pewnością nie wiało nudą.

Publikacja: 02.11.2007 09:10

Październik od dawna uchodzi za miesiąc krachów. Tym razem nadejście tego miesiąca mogło jeszcze bardziej wystraszyć inwestorów - w końcu to właśnie teraz przypadła rocznica załamania kursów w USA w 1997 r. i w 1998 r. Na szczęście, zła sława tego miesiąca jedynie na chwilę dała o sobie znać. Zapewne nie przypadkiem największy w minionym miesiącu spadek amerykańskiego S&P 500 przypadł na 19 października, czyli dokładnie w rocznicę krachu z 1987 r. Różnica była jednak taka, że o ile 20 lat wcześniej S&P 500 stracił w ciągu jednego dnia 20,5 proc., to tym razem było to 2,6 proc.

Nieustające problemy

gospodarki USA

Trzeba przyznać, że powodów do ostrej przeceny za oceanem nie brakowało. Październik (a raczej dane za wrzesień) przyniósł potwierdzenie negatywnych zjawisk, jakie nasilają się od kilku lub nawet kilkunastu miesięcy. Przedłużyła się zła passa w danych z rynku nieruchomości, będąca największym utrapieniem inwestorów. Przez rok sprzedaż nowych domów w USA zmalała o 23,3 proc., sprzedaż na rynku wtórnym skurczyła się o 19,1 proc., a ceny domów spadły w stosunku do poprzedniego miesiąca o ponad 4 proc.

Co więcej, dotąd nieco abstrakcyjna z punktu widzenia inwestorów giełdowych zapaść na rynku nieruchomości znalazła bardziej namacalne odzwierciedlenie w wynikach finansowych spółek. Największy cios odczuł sektor finansowy. Najbardziej spektakularnym przykładem był Merrill Lynch, który zmuszony był utworzyć rezerwy na straty związane z rynkiem ryzykownych instrumentów hipotecznych, sięgające gigantycznej kwoty 7,9 mld USD. Inne banki również boleśnie odczuły zawirowania na rynkach - w III kwartale zysk Bank of America był o 31 proc. mniejszy niż rok temu, a Countrywide Financial (o którym było głośno w poprzednich miesiącach) stracił 1,2 mld USD.

Trudno sobie wyobrazić, by spadek cen nieruchomości nie odbił się czkawką całej amerykańskiej gospodarce, choćby przez tzw. efekt bogactwa. Niższe ceny dają posiadaczom domów poczucie malejącego majątku, a to z kolei może ich skłonić do zmniejszenia bieżących wydatków. Od malejącej konsumpcji do recesji jest całkiem niedaleko.

Mimo to na amerykańskim rynku akcji zdaje się utrzymywać konsensus, że przewagę nad tymi czynnikami ryzyka ma choćby świetna koniunktura na świecie i rosnący eksport. Wyniki części spółek zdają się potwierdzać te rachuby. W III kwartale solidnym wzrostem zysków mógł się pochwalić choćby kolos "starej gospodarki" General Electric (wyniki poprawiły się o 9 proc.). Boom przeżywają spółki technologiczne: Microsoft powiększył zyski o 23 proc., Apple o 67 proc., a Intel o 43 proc. Wygląda na to, że z amerykańskimi firmami wcale nie jest tak źle, nawet uwzględniając katastrofalne (i zapewne w dużym stopniu jednorazowe) wyniki sektora finansowego.

Dolar w dół, surowce w górę

W każdym razie kondycja największej gospodarki świata nie pozostawała w październiku bez wpływu na rynki surowcowe i walutowe, które przeżywają dawno niewidziane silne trendy. Kluczowe okazało się gwałtowne osłabienie dolara, będące prostą konsekwencją oczekiwań na cięcie stóp procentowych przez Fed. Nie sposób też przeoczyć cięższych gatunkowo i bardziej długoterminowych czynników, przede wszystkim ogromnego (bliskiego 60 mld USD) deficytu handlowego USA. Nic dziwnego, że październik upłynął pod znakiem poprawiania przez kurs EUR/USD wrześniowych rekordów.

Osłabienie dolara, ale również dobra koniunktura utrzymująca się na świecie, zdecydowały o silnym trendzie wzrostowym na rynkach surowcowych. W centrum uwagi ponownie znalazła się ropa naftowa. Jej cena w Nowym Jorku przekroczyła 90 USD za baryłkę.

Wybiórcza hossa

Konsekwencją tych zjawisk jest hossa na rynkach wschodzących. Drożejące surowce to tradycyjnie wymarzone warunki do wzrostu kursów na emerging markets, nawet mimo obaw związanych ze stanem amerykańskiej gospodarki. A kiedy rynki wschodzące są w modzie, to jest to dobra wiadomość dla posiadaczy akcji dużych spółek na naszej giełdzie. Hossa na świecie i drożejące surowce wystarczyły, by WIG20 podjął w minionym miesiącu udaną próbę pobicia rekordu wszech czasów.

Inna sprawa, że zaraz po pokonaniu historycznego maksimum zaczęła się korekta. To jednak zupełnie nie dziwi, biorąc pod uwagę zachowanie indeksu w poprzednich miesiącach. W okresie od marca, po pobiciu każdego poprzedniego rekordu, WIG20 poprawiał go przeciętnie zaledwie o 1,4 proc., zanim korekta sprowadziła go do poziomu niższego niż ów pobity rekord. W najlepszym przypadku (w kwietniu) indeks poprawił szczyt o 3,1 proc. (cały czas mowa o poziomach na zamknięciu), a w najgorszym - już następnego dnia po ustanowieniu maksimum, zaczął spadać. Dość "kapryśne" zachowanie WIG20 to już więc norma.

Hossa na świecie nie wystarczyła jednak, by podźwignąć kursy małych i średnich spółek. "MiS-ie" najwyraźniej zapadły już w sen zimowy. Indeksy mWIG40 i sWIG80 zamiast bić rekordy, zostawiają za sobą nowe poziomy oporu. Na taki stan rzeczy złożyło się kilka czynników: nieco słabszy wzrost gospodarczy, umocnienie złotego uderzające w eksporterów, rosnące stopy procentowe i koszty kredytów, a wreszcie powrót wygórowanych wycen do bardziej racjonalnych poziomów.

54

- taki odsetek spółek zyskał w październiku na wartości. Przewagę mieli więc co prawda kupujący akcje, ale nie była ona porównywalna z hossą w pierwszej połowie roku. Wówczas odsetek ten przekraczał 80 proc.

"MiS-ie" powoli odrabiają straty

W październiku, po raz pierwszy od czterech miesięcy, indeks małych spółek, sWIG80, zanotował wzrost. Z pewnością dodało to otuchy właścicielom walorów "maluchów", ale do odrobienia strat jest jeszcze daleko. Przez poprzednie trzy miesiące sWIG80 spadł łącznie o 15,8 proc. Nie widać zresztą sygnału, by małe spółki miały znowu znaleźć się w centrum zainteresowania. W październiku sWIG80 ponownie wypadł blado na tle bijącego rekordy WIG20. Łącznie przez 4 ostatnie miesiące indeks blue chips zyskał 17 pkt proc. więcej niż wskaźnik "maluchów". Podobne różnice dzielą WIG20 od indeksu średnich spółek, mWIG40.

Wybory pomogły złotemu i obligacjom

Wyniki październikowych wyborów parlamentarnych - zwycięstwo uznawanej za prorynkową PO i całkowita klęska partii populistycznych - przeszły co prawda bez większego echa na giełdzie, ale odcisnęły piętno na rynku walutowym i obligacji. Inwestorzy rzucili się do kupna złotego, do czego przyczyniła się również powracająca moda na rynki wschodzące. Na rynku obligacji wynik wyborów i wzrost oczekiwań m.in. na szybsze przyjęcie euro doprowadziły do fali zakupów obligacji 10-letnich. Różnica między rentownością tych papierów a obligacji 2-letnich spadła poniżej 10 punktów bazowych. To poziom najniższy od czerwca 2005 roku.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy