Październik od dawna uchodzi za miesiąc krachów. Tym razem nadejście tego miesiąca mogło jeszcze bardziej wystraszyć inwestorów - w końcu to właśnie teraz przypadła rocznica załamania kursów w USA w 1997 r. i w 1998 r. Na szczęście, zła sława tego miesiąca jedynie na chwilę dała o sobie znać. Zapewne nie przypadkiem największy w minionym miesiącu spadek amerykańskiego S&P 500 przypadł na 19 października, czyli dokładnie w rocznicę krachu z 1987 r. Różnica była jednak taka, że o ile 20 lat wcześniej S&P 500 stracił w ciągu jednego dnia 20,5 proc., to tym razem było to 2,6 proc.
Nieustające problemy
gospodarki USA
Trzeba przyznać, że powodów do ostrej przeceny za oceanem nie brakowało. Październik (a raczej dane za wrzesień) przyniósł potwierdzenie negatywnych zjawisk, jakie nasilają się od kilku lub nawet kilkunastu miesięcy. Przedłużyła się zła passa w danych z rynku nieruchomości, będąca największym utrapieniem inwestorów. Przez rok sprzedaż nowych domów w USA zmalała o 23,3 proc., sprzedaż na rynku wtórnym skurczyła się o 19,1 proc., a ceny domów spadły w stosunku do poprzedniego miesiąca o ponad 4 proc.
Co więcej, dotąd nieco abstrakcyjna z punktu widzenia inwestorów giełdowych zapaść na rynku nieruchomości znalazła bardziej namacalne odzwierciedlenie w wynikach finansowych spółek. Największy cios odczuł sektor finansowy. Najbardziej spektakularnym przykładem był Merrill Lynch, który zmuszony był utworzyć rezerwy na straty związane z rynkiem ryzykownych instrumentów hipotecznych, sięgające gigantycznej kwoty 7,9 mld USD. Inne banki również boleśnie odczuły zawirowania na rynkach - w III kwartale zysk Bank of America był o 31 proc. mniejszy niż rok temu, a Countrywide Financial (o którym było głośno w poprzednich miesiącach) stracił 1,2 mld USD.