Czy ostatnia decyzja Urzędu Regulacji Energetyki o uwolnieniu cen energii elektrycznej może spowodować nieprzewidywany dotychczas wzrost inflacji w przyszłym roku, a co za tym idzie - wyższe stopy procentowe?
Zdaniem Adama Szejnfelda z PO, decyzja prezesa URE wydaje się nie uwzględniać ani interesu konsumentów energii, ani interesu klientów przedsiębiorstw energetycznych. Według niego, uwolnienie cen energii może skutkować rynkowo nieakceptowanymi podwyżkami cen dla konsumentów oraz wzrostem kosztów działalności przedsiębiorstw, co równoznaczne może być z obniżeniem pozycji konkurencyjnej.
Chociaż prezes URE Adam Szafrański uspokaja, że gwałtownych skoków cen energii nie będzie, to, zdaniem przedstawicieli branży energetycznej, już w przyszłym roku możemy się spodziewać wzrostu cen elektryczności o około 10 proc. W kolejnych kilku latach stawki mogą wzrastać w podobnym stopniu. Przewidywane jest ich zbliżenie do cen obowiązujących w krajach Unii Europejskiej, które na rynku hurtowym są średnio o jedną trzecią wyższe niż w Polsce. Firmy energetyczne podkreślają, że przybliżenie nas pod względem poziomu cen z UE jest konieczne, jeżeli spółki mają inwestować.
Problem w tym, że średni dochód na mieszkańca jest w Polsce najniższy w całej UE. Dlatego też energia elektryczna ma u nas aż czteroprocentowy udział w koszyku inflacji konsumpcyjnej. - Oznacza to, że podwyższenie cen energii o 10-15 proc. wpłynie na wzrost wskaźnika inflacji o 0,4-0,6 punktu procentowego - uważają analitycy Banku Handlowego. Dodają, że prognoza ta nie uwzględnia skutków pośrednich. A przecież wiele dóbr konsumpcyjnych i usług również zdrożeje. Tym bardziej, im więcej energii potrzeba do ich wytworzenia. Jak przełoży się to na całą gospodarkę? - Uwolnienie rynku energii podbije inflację na początku 2008 roku - uważają ekonomiści Banku Handlowego.
Jednak, zdaniem analityków, dokładnego efektu prognozowanych podwyżek cen prądu nie da się obecnie dokładnie oszacować. - Nie wszędzie wzrost cen energii musi przełożyć się na wyższe ceny dóbr finalnych. W najbardziej konkurencyjnych sektorach część producentów będzie musiała zadowolić się niższymi zyskami. Dużo gorzej pod względem cen sytuacja może wyglądać w branżach zmonopolizowanych - uważa Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.