Londyński bank Barclays, który przegrał batalię o kontrolę nad holenderskim ABN Amro, w piątek był negatywnym bohaterem na giełdzie. Cena jego akcji spadła 8,7 proc., a spowodowały to krążące po rynku pogłoski, że ta czołowa na rynku brytyjskim spółka finansowa zwróciła się po nadzwyczajną pomoc do Banku Anglii.
- Krążą pogłoski, że Barclays zwrócił sie do Banku Anglii o fundusze. Sądzę, że to wysoce nieprawdopodobne, ale nigdy nie mów nigdy - zastrzega się Mamoun Tazi, analityk MF Global Securities.
Rzecznicy Barclaysa i Banku Anglii odmówili komentarza, z codziennego raportu brytyjskiego banku centralnego wynika zaś, że w czwartek nie udzielił żadnego nadzwyczajnego kredytu. Sandy Chen, analityk Panmure Gordon&Co, w raporcie dla klientów napisał, że w grupie brytyjskich banków, które mogą ponieść dalsze straty na transakcjach handlowych z powodu trudnej sytuacji na rynkach kredytowych, są Barclays i Royal Bank of Scotland.
Temat wciąż jest gorący. W czwartek szefowie Credit Suisse oświadczyli, że w tej chwili trudno wyrokować, kiedy skończą się kłopoty na rynkach kredytowych. Trochę o skali problemu mówi odpis prawie 2 mld USD, jakiego CS dokonał z powodu spadku wartości znajdujących się w jego portfelu obligacji i kredytów na lewarowany wykup przedsiębiorstw.
Czwartkowy komunikat szwajcarskiego banku spowodował wyprzedaż nie tylko jego akcji, ale także konkurentów, gdyż inwestorzy obawiali się, że takie problemy, jak CS mogą mieć też inne banki. Do tej pory odpisy banków z powodu spadku wartości kredytów na zakupy lewarowane i instrumentów o stałym dochodzie sięgają 30 miliardów dolarów.