Prawdopodobnie w pierwszych miesiącach przyszłego roku przepisy unijnej dyrektywy o rynkach instrumentów finansowych (MiFID) zostaną w całości zaimplementowane do polskiego prawa. Po kilku miesiącach vacatio legis wejdą w życie. A wtedy firma, która zamierza doradzić klientowi, że w jego konkretnej sytuacji warto kupić jednostki danego funduszu, będzie potrzebowała licencji domu maklerskiego.
Pieniądze nie są problemem
- Popularni na rynku doradcy finansowi, którzy po analizie indywidualnej sytuacji klienta rekomendują mu kupno jednostek uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych czy kontraktów na złoto, będą musieli mieć licencję domu maklerskiego (do tej pory nie było takiego wymogu - red.) - mówi Maciej Kurzajewski, zastępca dyrektora departamentu usług finansowych, licencjonowania i nadzoru funkcjonalnego w Urzędzie KNF. Zainteresowanie rodzimych inwestorów derywatami na towary jest niewielkie, a najpopularniejsze firmy oferujące te instrumenty są już domami maklerskimi (X-Trade Brokers i TMS Brokers). Natomiast ponad 150 podmiotów sprzedających jednostki funduszy inwestycyjnych i doradzających w tym zakresie ma jedynie zgodę KNF na ich dystrybucję.
Wysokość kapitału włas-nego, jaki musi mieć doradca finansowy, aby ubiegać się o licencję maklerską, to 125 tys. zł. Większość pośredników finansowych bez problemu spełnia ten warunek. Problemem może być jednak "przepustowość" KNF. Tak duża liczba wniosków byłaby analizowana przy obecnej szybkości przez wiele lat.
Uproszczona procedura?