Cała tablica z azjatyckimi indeksami na czerwono wczorajszego poranka mogła przestraszyć posiadaczy długich pozycji. Po piątkowej, w miarę spokojnej, sesji amerykańskiej nie taki obrazek spodziewany był po przebudzeniu. Na tikerach przewijała się nazwa Citigroup z liczbą 11 mld USD obok.
To suma, o jaką ta spółka musi
dokonać odpisy na ryzykowne pożyczki. Rezygnacja CEO spółki uspokoiła sytuację na akcjach samej spółki, ale mleko zostało rozlane. Ryzykowne kredyty to zbyt poważny temat od kilku miesięcy, by obawy o kolejne trupy w szafach innych banków mogły nie wystraszyć rynków. Luka w dół
na otwarciu w wysokości 31 pkt okazała się na tyle istotna, że nasz rynek kontraktów, a potem kasowy, miał problemy z choć częściowym jej sforsowaniem. Spadające indeksy europejskie i kontrakty amerykańskie uzasadniały obawy o dalsze przeceny "wokółkredytowe" na świecie, ale nie były w stanie mocniej ruszyć naszego rynku. Zakres ruchu o wielkości 30 pkt przez niemal całość sesji przy rachitycznych obrotach był bardziej usypiający niż wyjaśniający. Nie wniosło nic nowego otwarcie indeksów amerykańskich, które zanurkowały w dół zgodnie z oczekiwaniami opartymi na futures. Z punktu widzenia analizy technicznej najważniejszym
obecnie poziomem wydaje się być 3773 pkt na kontraktach.