Mimo spadków podczas wczorajszej sesji na szerokim rynku surowcowym wciąż mamy do czynienia z silnym trendem wzrostowym. W piątek wskaźnik CRB Futures, obejmujący notowania kontraktów na najważniejsze surowce z giełd w Chicago i Nowym Jorku, znów był najwyżej w tym roku (353,57 pkt) i już tylko 3,4 proc. brakowało mu do przebicia historycznego rekordu z maja zeszłego roku. Jeszcze tydzień wcześniej był od niego oddalony o ponad 5 proc. Surowcowa hossa cały czas opiera się na tych samych fundamentach - drożeją przede wszystkim nośniki energii i metale szlachetne, a nowe wierzchołki wypadają równolegle z rekordami słabości amerykańskiego dolara, w której to walucie notowane są surowce. Taka sytuacja może się utrzymać, dopóki w inwestorach nie zmieni się przekonanie, że kłopoty amerykańskiego rynku mieszkaniowego i finansowego nie wpłyną negatywnie na całą tamtejszą - i w konsekwencji światową - gospodarkę. Najważniejszy z surowców, ropa naftowa, w Nowym Jorku staniał wczoraj do 93,92 USD za baryłkę, z rekordowych 95,93 USD na piątkowym zamknięciu, głównie na skutek doniesień z północnego Iraku, gdzie kurdyjscy separatyści uwolnili ośmiu tureckich żołnierzy. Rynek odebrał to jako zmniejszenie ryzyka konfliktu między obu krajami. Natomiast na rynku złota jego cena spadła do 806,8 USD za uncję z dostawą w grudniu, z najwyższych od 27 lat 811 USD za uncję, jakie płacono w piątek. Złoto staniało wskutek umocnienia się dolara do euro. W skali całego tygodnia najwięcej zdrożała benzyna (o 5,4 proc.), natomiast najbardziej staniała miedź (o 6,6 proc.).