Trochę optymizmu na amerykańskie giełdy wniosły wieści dotyczące dobrych prognoz Forda i wartej ponad 100 miliardów dolarów oferty przejęcia w branży górniczej. Zderzyły się jednak z fatalnymi prognozami Cisco i doniesieniami z Kapitolu, gdzie Ben Bernanke straszył kongresmenów spowolnieniem rozwoju gospodarczego i przyspieszeniem inflacji. W tej sytuacji od początku sesji byki walczyły z niedźwiedziami, którzy mieli najwyraźniej ochotę kontynuować środowe spadki. S&P 500 i inne indeksy na Wall Street wychylały się to w dół, to w górę wobec środowego

zamknięcia. Na tym tle od początku sesji słabo radziły sobie spółki z branży zaawansowanych technologii. To wina Cisco. Największy producent sprzętu do budowy sieci komputerowych wprawdzie zarobił w ostatnim kwartale o 37 proc. więcej niż rok wcześniej, lecz notuje "dramatyczny" spadek popytu na swoje produkty ze strony firm finansowych i motoryzacyjnych. Cisco, którego akcje spadały o 7 proc., najmocniej od dwóch lat, pociągnęło za sobą notowania innych spółek związanych z informatyką. Na koniunkturę na szerszym rynku wpływ miały wyjątki z przemówienia Bernanke w Kongresie. Niby wszyscy wiedzą, że gospodarka amerykańska zwalnia, a inflacja przyspiesza, ale z ust szefa Fedu takie wieści brzmią podwójnie groźnie. Co ciekawe, przed spadkami obronił się bank inwestycyjny Morgan Stanley, który ogłosił 3,7 mld USD kolejnych strat związanych z inwestycjami w aktywa oparte na kredytach hipotecznych. Akcje giganta z Wall Street rosły

o 3 proc., bo inwestorzy dyskontowali wcześniej straty dużo większe. Na giełdach zachodnioeuropejskich królem sesji został koncern górniczy Rio Tinto, notowany w Londynie. Akcje spółki poszły w górę o 28 proc., do 5560 pensów. Największa firma wydobywcza, BHP Billiton, gotowa jest dać za Rio nawet 165 mld USD we własnych papierach. Spółki górnicze były wczoraj w cenie, inaczej niż większość pozostałych, szczególnie z branży finansowej.

Mocno oberwało się Fortisowi, który zaskoczył spadkiem zysku o prawie 10 proc.

Parkiet