Warszawska giełda zamierza ożywić rynek kontraktów walutowych, na którym na razie jest słaba płynność i uboga oferta. Od wprowadzenia kontraktów na pary dolar/złoty (w 1998 r.) i euro/złoty (w 1999 r.), nie pojawiły się na GPW żadne nowe instrumenty tego typu. Przez pierwsze trzy kwartały tego roku giełdowi gracze obracali jedynie niewiele ponad 2,3 tys. kontraktów walutowych (średnia miesięczna to 260 sztuk). Dla porównania - wolumen obrotu na płynnych kontraktach na WIG20 wyniósł w tym okresie ponad 6,6 mln instrumentów (miesięcznie było więc to średnio 737,6 tys. sztuk).
Jeszcze w tym roku GPW ma wprowadzić do obrotu kontrakty terminowe na kursy funta brytyjskiego i franka szwajcarskiego (w stosunku do złotego). W 2008 r. oferta ma się poszerzyć o kolejne kontrakty na pary walutowe, także bez udziału rodzimej waluty.
Tylko BDM wspiera ożywienie
Giełda i KDPW chcą zachęcić do handlowania kontraktami walutowymi także poprzez zrezygnowanie z pobierania opłat od obrotu tymi instrumentami do końca czerwca przyszłego roku. Wcześniej brokerzy musieli płacić GPW 1,7 zł za kontrakt, a KDPW - 0,84 zł za instrument.
Do tej pory tylko Beskidzki Dom Maklerski poszedł w ślady tych instytucji i znacznie obniżył opłaty w handlu kontraktami walutowymi - do 90 groszy za instrument. U innych brokerów opłaty wynoszą nadal nawet prawie 20 zł za jeden kontrakt walutowy.