Mimo poprawy nastrojów w pierwszej części wtorkowych notowań sytuacja amerykańskiej giełdy wciąż wygląda słabo. Podstawowym scenariuszem na najbliższy czas jest zniżka do sierpniowego dołka. Na tej wysokości rozstrzygnęłyby się losy średnioterminowego trendu. Kupujący zbyt wielu atutów w rękach nie mają. Chodzi tu zarówno o czynniki związane z analizą fundamentalną, jak i o elementy analizy technicznej. Nikt już chyba nie ma wątpliwości, że załamanie rynku nieruchomości w USA nie będzie wyizolowanym zjawiskiem zarówno jeśli chodzi o jego ograniczenie do branż najbardziej z tą częścią gospodarki powiązanych, jak i wpływu tylko na amerykańską gospodarkę. Konsekwencje będą miały znacznie szerszy zasięg, niż to przewidywano jeszcze dwa, trzy miesiące temu. Obawy o oddziaływanie na inne sfery gospodarki USA znajdują odbicie w obniżaniu prognoz wzrostu zysków amerykańskich spółek. W ostatnim czasie szacunki na IV kwartał obniżyły się o ponad połowę, do 4,7 proc. Jednocześnie z różnych części świata napływają sygnały o zwalnianiu gospodarek. Najwyraźniejsze są odnośnie do strefy euro. Potwierdziła to choćby wrześniowa produkcja przemysłowa w Eurolandzie, która wzrosła o 3,5 proc. wobec oczekiwanych 4,2 proc. Musimy przy tym pamiętać, że w momentach gdy istnieje zagrożenie odwróceniem się koniunktury giełdowej na dłużej, doszukiwanie się przyczyn tego w napływających na bieżąco danych może być mało skuteczne. Skoro giełdy wyprzedzają zjawiska w gospodarce, to z wyprzedzeniem na nie reagują. Zatem fundamentalne czynniki potwierdzają nowy trend dopiero w jego bardziej zaawansowanej fazie. Dlatego obecnie najbardziej przydatna wydaje się analiza techniczna. A tu martwi przede wszystkim negatywna dywergencja na tygodniowym MACD, stanowiąca zapowiedź pojawienia się średnioterminowego trendu zniżkowego. Grozi ona nie tylko testowaniem sierpniowego dołka przez S&P 500, ale i jego przełamaniem. Pesymizm osłabiałoby wyjście indeksu wyraźnie powyżej 1470 pkt.
PARKIET