W czasie gdy światowe rynki nieruchomości i akcji zaczynają borykać się z problemami, których źródłem były nadzwyczaj niskie stopy procentowe i nadpłynność wywołana niskim kosztem pieniądza, coraz więcej inwestorów zaczyna przychylnym okiem patrzeć na rynek surowców. Efektem tego są tegoroczne dwucyfrowe zyski ze wzrostu giełdowych cen takich artykułów, jak: ropa naftowa, złoto, miedź, ołów, ale również pszenica, soja, kakao, kawa, bawełna i mięso wołowe. Część wzrostów cen może zostać usprawiedliwiona szybszym wzrostem gospodarczym i większym popytem inwestycyjnym. Ale szybkie zwyżki cen artykułów rolnych mogą niektórych dziwić. Nie wszystko można nawet usprawiedliwić słabszymi tegorocznymi zbiorami.
W związku z wysokimi cenami nośników energii coraz większą popularność zdobywają uprawy roślin energetycznych. Oznacza to niższy areał roślin konsumpcyjnych i paszowych. Droższe pasze mają bezpośredni wpływ na wyższe koszty produkcji mięsa. A popyt na mięso gwałtownie rośnie w krajach rozwijających się. Kraje te przechodzą okres szybkich zmian, w tym kulturowych. W ich wyniku zmienia się dieta społeczeństwa. Konsumuje się coraz więcej mięsa kosztem produktów zbożowych. Coraz więcej ludzi stać na takie odżywianie. Nie bez znaczenia pozostaje negatywny wpływ zmian klimatycznych na wielkość zbiorów.
Na te wszystkie czynniki należy jeszcze nałożyć poszukiwanie przez spekulacyjny kapitał realnej dywersyfikacji portfeli, składających się głównie z akcji i obligacji. Jak grzyby po deszczu powstają fundusze hedgingowe inwestujące w surowce. Dla wielu światowych graczy na rynkach finansowych lokaty w surowce mają zapobiec deprecjacji portfela rozliczanego w amerykańskich dolarach. Ponieważ ceny surowców podaje się głównie w dolarach, to zakup kontraktów na surowce jest niejako naturalnym częściowym zabezpieczeniem przed osłabianiem się amerykańskiej waluty.
Inwestorzy lokujący w surowce liczą, że niezależnie od rozwoju sytuacji gospodarczej na świecie ich portfele nie powinny być zagrożone. Jeśli globalna gospodarka nie zwolni tempa rozwoju, to oczywistą konsekwencją byłby dalszy wzrost cen surowców. Gdyby zaś doszło do spowolnienia gospodarki, więcej nawet mówi się o stagflacji (tak, jak w latach siedemdziesiątych XX wieku) niż o bezinflacyjnej recesji. W wypadku stagflacji można oczekiwać dalszych zwyżek cen surowców, chociaż już nie w takim tempie, jak ostatnio. Jednak końcowy efekt byłby równie negatywny jak recesji - spadek popytu na surowce, spadek cen i załamanie na rynku.
Niemal każdemu kryzysowi na rynkach finansowych towarzyszyły problemy na rynku surowców. Załamanie na tym rynku pogrążało emerging markets, czyli kraje będące głównie eksporterami surowców. Tymczasem obecnie to właśnie w tych krajach popyt na surowce rośnie najszybciej. Dość powiedzieć, że łącznie kraje BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny) generują obecnie dwukrotnie szybszy wzrost zużycia surowców niż USA. Tak więc coraz więcej, bo i eksport i import, zależą od emerging markets.