Skala przeceny akcji w minionym tygodniu, będącej zresztą kontynuacją trendu zapoczątkowanego już w lipcu, przerosła zapewne wyobrażenia niejednego z inwestorów, którzy na rynku obecni są od stosunkowo niedawna. Bez precedensu na tle ostatnich kilku lat jest fakt, że przykładowo sWIG80 spadł już od szczytu łącznie o prawie 30 proc.
Równie zaskakujące dla graczy niesięgających pamięcią do czasów poprzedniej bessy może być to, że od ustanowienia owego szczytu minęły ponad cztery miesiące, a indeks cofnął się do poziomu sprzed ośmiu miesięcy (jeszcze gorzej wygląda sytuacja w przypadku mWIG40, który już praktycznie zniwelował całą zwyżkę z pierwszej połowy roku).
A miało być tak pięknie
Nie tak miała wyglądać przyszłość malowana w różowych barwach w reklamach funduszy inwestycyjnych, które w pierwszej połowie roku kusiły wysokimi historycznymi stopami zwrotu. Można przypuszczać, że mało który z niedoświadczonych inwestorów zdawał sobie sprawę ze skali ryzyka, wpłacając gotówkę do funduszy "misiów" na szczytach hossy. Wydaje się, że do niedawna na rynku panowało dodatkowo przeświadczenie, że przecena akcji zakończy się podobnie jak w połowie ubiegłego roku. Mit powtórki szybkiego odreagowania po krachu w maju 2006 r. upadł.
Rzecz w tym, że teraz im niższe poziomy osiągać będą kursy akcji, tym większa będzie grupa zawiedzionych. Z kolei ich rosnące zniecierpliwienie i zniechęcenie to świetna pożywka dla bessy. Szczególnie niepokojące jest to, że straty notują nie tylko ci inwestorzy, którzy kupowali akcje na szczycie. Roczna zmiana indeksu mWIG40 wynosi już zaledwie 7,9 proc. Do niedawna akcje uchodziły za gwarancję uzyskania stopy zwrotu wyższej niż lokaty bankowe. Teraz teza ta staje najwyraźniej pod znakiem zapytania.