Złota era dla posiadaczy akcji odeszła w przeszłość

Trzymanie akcji wbrew trendowi spadkowemu wiąże się z ryzykiem, że portfele inwestycyjne mogą odchudzić się jeszcze nawet o kilkadziesiąt procent. Ucinanie rosnących strat staje się ważniejsze niż próby zgadywania, gdzie mogą zatrzymać się spadki

Publikacja: 17.11.2007 10:50

Skala przeceny akcji w minionym tygodniu, będącej zresztą kontynuacją trendu zapoczątkowanego już w lipcu, przerosła zapewne wyobrażenia niejednego z inwestorów, którzy na rynku obecni są od stosunkowo niedawna. Bez precedensu na tle ostatnich kilku lat jest fakt, że przykładowo sWIG80 spadł już od szczytu łącznie o prawie 30 proc.

Równie zaskakujące dla graczy niesięgających pamięcią do czasów poprzedniej bessy może być to, że od ustanowienia owego szczytu minęły ponad cztery miesiące, a indeks cofnął się do poziomu sprzed ośmiu miesięcy (jeszcze gorzej wygląda sytuacja w przypadku mWIG40, który już praktycznie zniwelował całą zwyżkę z pierwszej połowy roku).

A miało być tak pięknie

Nie tak miała wyglądać przyszłość malowana w różowych barwach w reklamach funduszy inwestycyjnych, które w pierwszej połowie roku kusiły wysokimi historycznymi stopami zwrotu. Można przypuszczać, że mało który z niedoświadczonych inwestorów zdawał sobie sprawę ze skali ryzyka, wpłacając gotówkę do funduszy "misiów" na szczytach hossy. Wydaje się, że do niedawna na rynku panowało dodatkowo przeświadczenie, że przecena akcji zakończy się podobnie jak w połowie ubiegłego roku. Mit powtórki szybkiego odreagowania po krachu w maju 2006 r. upadł.

Rzecz w tym, że teraz im niższe poziomy osiągać będą kursy akcji, tym większa będzie grupa zawiedzionych. Z kolei ich rosnące zniecierpliwienie i zniechęcenie to świetna pożywka dla bessy. Szczególnie niepokojące jest to, że straty notują nie tylko ci inwestorzy, którzy kupowali akcje na szczycie. Roczna zmiana indeksu mWIG40 wynosi już zaledwie 7,9 proc. Do niedawna akcje uchodziły za gwarancję uzyskania stopy zwrotu wyższej niż lokaty bankowe. Teraz teza ta staje najwyraźniej pod znakiem zapytania.

Trzymać za wszelką cenę?

W takiej sytuacji naturalnym i podświadomym odruchem każdego posiadacza akcji jest poszukiwanie argumentów za szybkim zatrzymaniem trendu spadkowego, a nawet za rychłym powrotem hossy. Takie argumenty mają z kolei uzasadniać trzymanie walorów wbrew coraz głębszym spadkom, co przez psychologów rynku traktowane jest jako podstawowy błąd inwestycyjny.

Problem w tym, że obecnie trudno wskazać argumenty jednoznacznie przemawiające za zatrzymaniem negatywnego trendu. Najbardziej wprowadzać w błąd może twierdzenie, że kursy akcji nie mogą już długo spadać, bo przecież polska gospodarka się rozwija, a zyski spółek rosną. Niestety, takiego samego argumentu można by używać u progu każdej bessy. Ponieważ notowania giełdowe z wyprzedzeniem dyskontują zjawiska zachodzące w gospodarce, to normą jest, że zarówno bieżące dane makroekonomiczne, jak i prognozy pozostają optymistyczne jeszcze wówczas, gdy kursy akcji już spadają.

Dyskontowanie trwa

To, że spowolnienie gospodarki już trwa, nie budzi wątpliwości. Przykładowo opracowany przez instytut BIEC wskaźnik wyprzedzający koniunktury spadł w październiku trzeci raz z rzędu, co świadczy o tym, że "oznaki spowalniania gospodarki są coraz bardziej widoczne". Kwestią otwartą jest jedynie to, na ile twarde będzie lądowanie po okresie szybkiego wzrostu. Słaby to argument za zatrzymaniem trendu spadkowego na giełdzie. Jednym z głównych "przykazań" analizy technicznej - która zakłada, że rynek lepiej przewiduje zjawiska gospodarcze niż ekonomiści - jest jak najszybsze ucinanie strat w sytuacji trendu spadkowego. To, że trend taki istnieje na rynku "misiów", nie budzi najmniejszych wątpliwości. Fakty na potwierdzenie tej tezy można by mnożyć. Najprostszy jest taki, że choćby sWIG80 znajduje się poniżej sierpniowego dołka. Podobnie jego ostatni szczyt (z października) jest położony poniżej maksimum z lipca. Kryteria formalne trendu spadkowego są więc spełnione. Podobnie należy traktować przebicie przez indeks małych spółek rocznej średniej kroczącej.

Który scenariusz się

powtórzy?

W przeszłości (sięgającej czasów, gdy obecny sWIG80 był jeszcze WIRR-em) taki sygnał zdarzył się tylko trzy razy (na przestrzeni 11 lat).

W 1998 r. była to zapowiedź dalszego spadku o 63 proc. W latach 2001-2002 indeks po przebiciu średniej stracił ponad połowę wartości. Na tym tle bardzo łagodny przebieg miał spadek w pierwszej połowie 2005 r., gdy sWIG80 zniżkował o 11 proc.

Pytanie, w obliczu którego stoją posiadacze akcji "misiów" brzmi: czy warto na "własnej skórze" sprawdzać, czy tym razem powtórzy się scenariusz z 2005 r., czy może raczej z 1998 r. lub z 2001 r.?

Za oceanem nieudane próby odbicia

Indeks S&P 500 znajduje się w średnioterminowym trendzie spadkowym, zmierzając w kierunku sierpniowego dołka (1407 pkt). Od obrony tego poziomu będzie zależało, czy trend stanie się spadkowy również w ujęciu długoterminowym (w perspektywie wielu miesięcy). Ponieważ bariera ta ma aż tak duże znaczenie, można się spodziewać zaciekłej obrony wsparcia. Niemniej powodów do przeceny nie ubywa - rozmiary kryzysu kredytowego przerastają oczekiwania. Ostatnio okazało się np., że instrumenty zagrożone obniżką ratingu lub już sprowadzone do rangi obligacji śmieciowych posiada w portfelu agencja zarządzająca środkami publicznymi na Florydzie.

Duże spółki wciąż powyżej wsparcia

WIG20, podobnie jak indeksy na giełdach zagranicznych, zbliżył się do sierpniowego dołka (3330 pkt). Na szczęście dla posiadaczy akcji, przynajmniej na razie przebicie tego ważnego wsparcia wydaje się mało prawdopodobne. Wyprzedanie jest na tyle znaczne (co sygnalizuje np. oscylator stochastyczny), że niebawem należy spodziewać się poważniejszych niż w zeszłym tygodniu prób odbicia notowań - możliwe, że zanim jeszcze WIG20 dotrze do sierpniowego minimum. Kiedy pojawią się wyraźne sygnały słabnięcia tendencji spadkowej (np. w postaci przebicia linii trendu), sposobem zyskania na potencjalnym odbiciu może okazać się zakup opcji kupna na WIG20.

Banki - nieduży potencjał zniżki?

Podczas gdy wyceny małych i średnich spółek są wciąż dalekie od poziomów, które można by uznać za atrakcyjne, to wyceny banków są już względnie niskie na tle ostatnich lat. Problem w tym, że niekoniecznie gwarantuje to zatrzymanie trendu spadkowego. Rozterki inwestorów można zobrazować na przykładzie akcji BZ WBK. Z jednej strony C/Z dla tego banku spadł poniżej 19, co oznacza, że jest najniższy od dwóch lat. Z drugiej - dotychczas jego zyski były napędzane m.in. przez sprzedaż jednostek funduszy inwestycyjnych. Czy dynamikę uda się podtrzymać, skoro dekoniunktura na giełdzie może zaszkodzić sprzedaży jednostek funduszy?

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy