Każdy trend kiedyś się kończy

Dotychczasowa przecena nie jest jeszcze podstawą do silnych emocji. Te zostawmy sobie na bardziej odpowiednie czasy. Na czasy, gdy słowo rzeźnia będzie bardziej adekwatne, gdy ceny podczas jednej sesji będą zaliczać odległość, którą teraz pokonują w ciągu jednego tygodnia.

Publikacja: 19.11.2007 07:26

Trzeci z rzędu spadkowy tydzień na rynku akcji zaniepokoił jego uczestników i obserwatorów. Media, które zwykle mają tendencję do przejaskrawienia rzeczywistości, niemal biją na alarm. W krótkim czasie w tytułach prasowych dwukrotnie pojawiło się słowo rzeźnia, które w zamierzeniu miało oddać to, co dzieje się w tej chwili z cenami akcji. Na forach internetowych zaczynają pojawiać się wypowiedzi osób, które już sporo straciły i nie wiedzą, co zrobić. Jedni błagają o pomoc, a inni są zrezygnowani. Sytuacja zaczyna przypominać tę z sierpnia, gdy pierwszy raz od ponad roku przyszło nam przeżyć poważniejszy spadek cen. Wtedy wszystko skończyło się dobrze. Strach nie trwał długo, a straty w dużej części zostały odrobione.

Zapewne znaczna większość posiadaczy akcji ma nadzieję, że i tym razem sytuacja jakoś się unormuje. Być może faktycznie jeszcze nie zaczyna się bessa, ale podskórnie chyba wszyscy czują, że w ciągu najbliższych miesięcy pojawi się trudny okres dla akcjonariuszy. Właściwie słowo "trudny" jest tu dość delikatne. Już teraz wielu graczom przebieg notowań spędza sen z powiek, a to, co mam dziś do powiedzenia, nie przyniesie im ulgi. W ciągu ostatnich trzech tygodni kontrakty na WIG20 straciły dokładnie (od maksimum z 29 października do minimum w ostatni piątek) prawie 13 proc. Mniejsze spółki straciły więcej, ale też i potencjalne zyski były większe. Dotychczasowa przecena nie jest jeszcze podstawą do silnych emocji. Te zostawmy sobie na bardziej odpowiednie czasy. Na czasy, gdy słowo rzeźnia będzie bardziej adekwatne, gdy ceny w czasie jednej sesji będą pokonywać odległość, którą teraz pokonują w ciągu jednego tygodnia.

Abstrakcja strat

Każdy, kto liznął tematu inwestycji, spotkał się z pojęciem zależności ryzyko/zysk. Dla wielu jest to zależność głównie teoretyczna. Pojęcie ryzyka (a więc możliwości poniesienia straty) było do niedawna raczej abstrakcyjne. Sama strata to coś w gruncie rzeczy odległego. Hossa nie uczy ponoszenia strat. Przynajmniej nie na rynku akcji. Możliwość jej pojawienia się przez wielu graczy jest, czy raczej była, skutecznie wypierana na podobnej zasadzie jak wypierana jest możliwość zachorowania na raka płuc przez polaczy - to zdarza się innym, ale nie mnie. Część żyjących w błogim oszukiwaniu samych siebie jest teraz brutalnie wybudzana. Straty są tak samo realne, jak zyski i trzeba nauczyć się z nimi radzić.

Ze wspomnianego układu ryzyko/zysk zyski już były. Rynek w ostatnich miesiącach pokazuje nam, że teraz jest czas na ryzyko. Większa zmienność, wyższy poziom emocji sprawiają, że obecność na rynku nie polega już tylko na kupnie i obliczeniu rosnącego kapitału. Kto nie zdał lipcowo-sierpniowego egzaminu, teraz ma poprawkę. Jeszcze jest szansa na zaliczenie. Nauka zasad obecności na rynku jest ciekawa, ale brutalna. Kto nie zaliczy, jest skreślany z listy. Nie ma możliwości powtarzania roku. Na szczęście jest szansa na reaktywowanie się, gdy ponownie ma się kapitał na czesne.

Kto winien?

Hossa trwa (w tej chwili przyjmujemy założenie, że nadal mamy do czynienia z trendem wzrostowym) właściwie sześć lat. Dołek został wyznaczony na początku października 2001 roku. Wystarczająco długo, by mogła się zakończyć. Rynek jest cykliczny i, prędzej czy później, każdy trend dobiega końca. Ten zdawałoby się oczywisty fakt dla wielu taki oczywisty nie jest. Gdy zaczynają się spadki, a zwłaszcza gdy trwają już jakiś czas i są bardzo dotkliwe, pojawiają się poszukiwania winnych takiej sytuacji. Zwykle to są ONI, czyli ci mądrzejsi, zorganizowani, z dostępem do tajnej wiedzy, posiadający potężny kapitał. Obecność ONYCH jest tym większa im rynek jest niżej. Najczęściej ONI są anonimowi, ale zdarza się, że winowajcę wskazuje się z imienia i nazwiska. To nie rynek, ale działania jednego człowieka są winne. Ostatnio taką winą obarcza się Alana Greenspana. Autorem tych zarzutów jest nie byle kto, bo laureat Nagrody Nobla Joseph Stiglitz. Zarzuca on Greenspanowi, że zbyt niskimi stopami wpompował do obiegu zbyt wiele pieniędzy, co zaowocowało zbyt wysoką wyceną aktywów.

O ile cięcie stóp procentowych w chwilach trudniejszych dla rynku jest zachowaniem dyskusyjnym, to obwinianie Greenspana za decyzje innych jest równie dyskusyjne. Zresztą sam Greenspan broni się tym, że stopy były niskie na całym świecie, a bańka na rynku nieruchomości to stan właściwy nie tylko dla gospodarki USA, ale przynajmniej kilkunastu innych krajów. Meritum sprawy jest ciekawe i pewnie jeszcze pojawi się wiele nowych wypowiedzi, ale nie ono tu jest najważniejsze. Sednem sprawy jest to, że dzięki nobliście rynek otrzymał pierwszą kandydaturę na kozła ofiarnego. Ktoś przecież musi za TO odpowiadać. Nie ma tu znaczenia, że każdy samodzielnie podejmował decyzje inwestycyjne i każdy samodzielnie składał zlecenia. Liczyć zyski można samodzielnie, bo to jest przyjemne, ale straty niech ktoś liczy za nas, bo nie mamy ochoty psuć sobie nastroju.

Trochę techniki

Trzy tygodnie spadków to jest coś. Na tyle duże coś, że obecnie oczekuje się tygodnia spokojniejszego. Tak przynajmniej wskazuje WIGOMETR, który ostatnio zanotował dodatnią wartość. Ankietowani liczą na wzrost wartości indeksu w nowym tygodniu. Cóż, jest to możliwe. Tym bardziej że są ku temu sprzyjające okoliczności. W USA szykuje się skrócony tydzień notowań.

W czwartek Amerykanie będą obchodzić Święto Dziękczynienia, a w piątek rynki będą szybciej zamknięte, by hucznie rozpocząć sezon świątecznych zakupów. Jest więc całkiem możliwe, że i tym razem ankietowani (po raz czwarty z rzędu, co jest wynikiem wyjątkowym) będą mieli rację. Nie zmienia to faktu, że podaż ma w tej chwili przewagę.

Na wykresie tygodniowym (wykres 1) widać, że indeks zbliża się do dolnego ograniczenia kanału wzrostowego. Brakuje stu kilkudziesięciu punktów, a więc większa aktywność popytu jest tu możliwa. W końcu wyjście z długoterminowego kanału dołem można byłoby odczytać jako zakończenie hossy, choć dla lepszego efektu warto poczekać na zejście pod poziom dołka z sierpnia. Tu sygnał byłby ewidentny.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy