Trzeci z rzędu spadkowy tydzień na rynku akcji zaniepokoił jego uczestników i obserwatorów. Media, które zwykle mają tendencję do przejaskrawienia rzeczywistości, niemal biją na alarm. W krótkim czasie w tytułach prasowych dwukrotnie pojawiło się słowo rzeźnia, które w zamierzeniu miało oddać to, co dzieje się w tej chwili z cenami akcji. Na forach internetowych zaczynają pojawiać się wypowiedzi osób, które już sporo straciły i nie wiedzą, co zrobić. Jedni błagają o pomoc, a inni są zrezygnowani. Sytuacja zaczyna przypominać tę z sierpnia, gdy pierwszy raz od ponad roku przyszło nam przeżyć poważniejszy spadek cen. Wtedy wszystko skończyło się dobrze. Strach nie trwał długo, a straty w dużej części zostały odrobione.
Zapewne znaczna większość posiadaczy akcji ma nadzieję, że i tym razem sytuacja jakoś się unormuje. Być może faktycznie jeszcze nie zaczyna się bessa, ale podskórnie chyba wszyscy czują, że w ciągu najbliższych miesięcy pojawi się trudny okres dla akcjonariuszy. Właściwie słowo "trudny" jest tu dość delikatne. Już teraz wielu graczom przebieg notowań spędza sen z powiek, a to, co mam dziś do powiedzenia, nie przyniesie im ulgi. W ciągu ostatnich trzech tygodni kontrakty na WIG20 straciły dokładnie (od maksimum z 29 października do minimum w ostatni piątek) prawie 13 proc. Mniejsze spółki straciły więcej, ale też i potencjalne zyski były większe. Dotychczasowa przecena nie jest jeszcze podstawą do silnych emocji. Te zostawmy sobie na bardziej odpowiednie czasy. Na czasy, gdy słowo rzeźnia będzie bardziej adekwatne, gdy ceny w czasie jednej sesji będą pokonywać odległość, którą teraz pokonują w ciągu jednego tygodnia.
Abstrakcja strat
Każdy, kto liznął tematu inwestycji, spotkał się z pojęciem zależności ryzyko/zysk. Dla wielu jest to zależność głównie teoretyczna. Pojęcie ryzyka (a więc możliwości poniesienia straty) było do niedawna raczej abstrakcyjne. Sama strata to coś w gruncie rzeczy odległego. Hossa nie uczy ponoszenia strat. Przynajmniej nie na rynku akcji. Możliwość jej pojawienia się przez wielu graczy jest, czy raczej była, skutecznie wypierana na podobnej zasadzie jak wypierana jest możliwość zachorowania na raka płuc przez polaczy - to zdarza się innym, ale nie mnie. Część żyjących w błogim oszukiwaniu samych siebie jest teraz brutalnie wybudzana. Straty są tak samo realne, jak zyski i trzeba nauczyć się z nimi radzić.
Ze wspomnianego układu ryzyko/zysk zyski już były. Rynek w ostatnich miesiącach pokazuje nam, że teraz jest czas na ryzyko. Większa zmienność, wyższy poziom emocji sprawiają, że obecność na rynku nie polega już tylko na kupnie i obliczeniu rosnącego kapitału. Kto nie zdał lipcowo-sierpniowego egzaminu, teraz ma poprawkę. Jeszcze jest szansa na zaliczenie. Nauka zasad obecności na rynku jest ciekawa, ale brutalna. Kto nie zaliczy, jest skreślany z listy. Nie ma możliwości powtarzania roku. Na szczęście jest szansa na reaktywowanie się, gdy ponownie ma się kapitał na czesne.