Wreszcie trochę lepsze wieści z amerykańskiego sektora mieszkaniowego. W październiku liczba nowo podjętych inwestycji wzrosła do 1,229 miliona, licząc za dwanaście miesięcy, co oznacza zwyżkę o 3 proc. w porównaniu z wrześniem.
Jednak równocześnie opublikowano dane o wydanych pozwoleniach na budowę, a te nie były już tak optymistyczne. Liczba pozwoleń zmalała aż o 6,6 proc., o 1,178 mln, czyli bardziej od prognoz. Oznacza to, że do odrodzenia się na amerykańskim rynku mieszkaniowym jeszcze daleka droga.
Ekonomiści zostali zaskoczeni danymi o nowych inwestycjach (oczekiwali kolejnego spadku), bo nie przewidzieli, że zrobi się ruch w budownictwie wielorodzinnym. Liczba takich inwestycji wzrosła w październiku aż o 44 proc. (do 345 tys.), podczas gdy w budownictwie jednorodzinnym zmalała o 7,3 proc., do 884 tys., poziomu najniższego od szesnastu lat.
Popyt na domy jednorodzinne spada, bo po eksplozji problemów z kredytami subprime banki utrudniły swoim klientom dostęp do finansowania. Kupujący wolą ponadto poczekać, aż ceny nieruchomości zjadą jeszcze bardziej niż do tej pory. Najprawdopodobniej recesja w sektorze mieszkaniowym potrwa jeszcze przez sporą część przyszłego roku. - Trochę to potrwa - przewiduje David Resler, ekonomista z Nomura Securities w Nowym Jorku.
Firmy budowlane zwietrzyły więc szansę w stawianiu budynków wielorodzinnych. Mogą się na nie skusić Amerykanie mający problemy ze spłacaniem wyższych rat kredytów za domy jednorodzinne.