Trzecią sesję WIG spędził w rejonie sierpniowego dołka. Trwa klincz na tej wysokości. Podaż jest zbyt słaba, żeby zepchnąć indeks poniżej wsparcia, a jednocześnie brakuje kupujących, którzy mogliby oddalić zagrożenie przełamaniem tej bariery. Popyt obawia się powrotu zniżek na świecie i nie spieszy się z decyzjami. Sprzedający liczą na odbicie na świecie i oddalenie się WIG od wsparcia. Bierność obu stron rynku skutkuje niskimi obrotami. Bez zwiększenia się aktywności inwestorów nie ma co liczyć na rozstrzygnięcia. Obecna sytuacja wydaje się przy tym jednoznaczna. Przełamanie przez WIG sierpniowego dołka będzie stanowić bardzo istotny argument za rozpoczęciem korekty całej hossy. Wymowne w tym kontekście jest przełamanie przez ten indeks 12-miesięcznej średniej kroczącej. Stało się tak pierwszy raz w trwającej od wiosny 2003 r. hossie. Do optymizmu nie skłania również sygnał sprzedaży, jaki pojawił się na miesięcznym MACD. To również pierwsza taka wskazówka w ostatnich latach.
Nie widać więc przesłanek, które sugerowałyby poprawę koniunktury w najbliższym czasie. Nie można ich opierać na fakcie, że WIG ma za sobą już trzy kolejne tygodnie zniżek, bo w wakacje tracił przez sześć tygodni z rzędu. Obrona wsparcia w trendzie malejącym to również nie jest powód do optymizmu, bo inwestorzy są wtedy wyczuleni na wszelkie złe informacje i czasem nawet drobna rzecz wywołuje lawinę zleceń sprzedaży. Nie docierają do nich natomiast pozytywne wiadomości. To potwierdziło się wczoraj po publikacji nieco lepszych od oczekiwanych danych o produkcji przemysłowej. Duże wyprzedanie rynku, jakie sygnalizują oscylatory techniczne, to również zbyt mało, by myśleć o poprawie notowań. W trakcie trendów spadkowych generalnie przebywają one w obszarach wyprzedania. Nie został też na razie przełamany choćby najmniejszy opór, więc przewaga sprzedających wciąż jest bardzo wyraźna. Pierwszym sygnałem, że nieco maleje byłoby wyjście WIG ponad 57,5 tys. pkt, czyli powyżej otwarcia sesji z ostatniego czwartku.
Parkiet