Ceny ropy naftowej podlegały wczoraj dość dużym wahaniom. Rano gwałtownie wzrosły, później spadały, a po południu znowu odnotowano zwyżkę, ale już nie tak znaczącą jak na początku notowań. O cenie ropy w coraz większym stopniu decydują notowania

amerykańskiego dolara w stosunku do innych walut. Dlatego, gdy wczoraj rano kurs dolara spadł

do 1,48 USD za euro, najniżej od wprowadzenia wspólnej waluty, cena ropy w Nowym Jorku wzrosła do rekordowego poziomu 99,29 USD za baryłkę. Przy coraz wyraźniej pogarszającej się koniunkturze gospodarczej w USA wzrasta prawdopodobieństwo kolejnej redukcji stóp procentowych, co jeszcze bardziej pogrąży dolara i w tej sytuacji przekroczenie przez cenę ropy bariery 100 dolarów za baryłkę wydaje się jedynie kwestią czasu. Po porannej zwyżce ropa wczoraj taniała w wyniku oczekiwań uczestników tego rynku, że w USA wzrosły zapasy ropy. Później jednak ceny znowu wzrosły, gdy okazało się, że zapasy surowej ropy spadły w minionym tygodniu w USA o 1,07 mln baryłek, czyli o 0,34 proc. Analitycy spodziewali się wzrostu o 0,75 mln baryłek. Departament Energii podał też, że zapasy benzyny zwiększyły się o 0,163 mln baryłek, 0,08 proc., a zapasy paliw destylowanych, w tym oleju opałowego, spadły o 2,407 mln baryłek, 1,8 proc. Wczoraj pod koniec notowań za baryłkę ropy Brent z dostawą we wrześniu na londyńskiej giełdzie terminowej ICE płacono 95,17 USD, o 32 centy mniej niż na rekordowym wtorkowym zamknięciu. Przed

tygodniem na zamknięciu sesji baryłka kosztowała 91,36 USD.