Wycofywanie się tych klientów TFI, któ-rzy nabyli jednostki funduszy papierów dłużnych kilka czy kilkanaście miesiźcy temu może być zrozumiałe. W ostatnich trzech miesiącach zarobili bowiem co najwyżej trochę ponad 1,5 proc., w ostatnich sześciu miesiącach nie więcej niż 3 proc., a często nawet mniej niż 1 proc. Na palcach jednej ręki policzyć można fundusze obligacji, które w ostatnich 12 miesiącach wypracowały stopę zwrotu na poziomie przekraczającym 5 proc. Większość przyniosła swoim uczestnikom zyski rzędu 2-3 proc., a niektóre nawet mniej niż 1 proc. Zatem w większości funduszy papierów dłużnych zarobić można było mniej niż na lokacie bankowej czy w funduszu rynku pieniężnego.
Co powinno z kolei dziwić, to fakt, że ci, którzy nie mają jeszcze jednostek funduszy obligacji, nie ustawiają się po nie w kolejkach. Dzisiejszy poziom rentowności obligacji pozwala bowiem spodziewać się stopy zwrotu za kolejne 12 miesięcy na poziomie swobodnie przekraczającym 5, a może nawet 6 proc. Tymczasem wśród funduszy stabilnego wzrostu znaleźć można takie, które w ostatnich 12 miesiącach zarobiły niewiele ponad 4 proc. Również niektóre fundusze zrównoważone przyniosły zyski rzędu 3-4 proc. Najsłabsze fundusze akcji też nie pochwaliły się wyższymi niż 7, a nawet 6 proc. stopami zwrotu.
Powstaje pytanie, czy jest szansa na odwrócenie tego trendu i na powrót funduszy obligacji do łask? Zarządzający funduszami prognozują, że rynek stworzy taką okazję - w najbliższych tygodniach ceny polskich obligacji ustabilizują się, po czym zaczną rosnąć. Nastanie tym samym ten najkorzystniejszy moment na inwestowanie w fundusze krajowych papierów dłużnych. Eksperci nie wierzą jednak, by klienci TFI z tej szansy skorzystali.
Wyższa rentowność,
wyższe zyski