Bułgarski parlament przyjął w pierwszym czytaniu, po burzliwej debacie i przetasowaniach tradycyjnych sojuszy partyjnych, śmiałą reformę ordynacji podatkowej. Najważniejszym jej elementem, od dawna zapowiadanym przez rząd, jest wprowadzenie podatku liniowego, i to na poziomie tak niskim, jak nigdzie indziej w Europie poza Albanią.
Dotychczas Bułgarzy oddawali państwu w formie podatku 20 proc. lub 24 proc. swoich dochodów. Jeśli w drugim, kluczowym czytaniu projekt ustawy nie zostanie zmieniony, od stycznia ma to być 10 proc., ale zniknie jednocześnie kwota wolna od podatku. Podobnie zresztą jak wszelkie - dość wysokie dziś - ulgi i zwolnienia.
Prościej i bardziej efektywnie
- Utrzymanie minimum wolnego od opodatkowania zniweczyłoby cel wprowadzenia równej stopy podatkowej - przekonywał parlamentarzystów w trakcie debaty minister finansów Plamen Oresharski. Celem tym jest uproszczenie i odbiurokratyzowanie systemu podatkowego oraz - co wynika z pierwszego - redukcja szarej strefy. Jak się ocenia, odpowiada ona za 30-40 proc. gospodarki bałkańskiego kraju. - To jedyny sposób, by oligarchowie i bogaci Bułgarzy płacili swoje podatki - mówił były premier Ivan Kostov z prawicowej partii DSB.
Budżet też nie ucierpi