Ciężkie życie mają analitycy, gdy giełdy spadają. Nikt nie lubi "czarnowidztwa", nikt nie lubi pesymizmu, a w konsekwencji nikt nie lubi prawdy. Wiadomo, że najlepiej byłoby, gdyby hossa trwała wiecznie, bo wszyscy posiadacze akcji zarabialiby. Kupujesz byle co i rośnie. Łatwe pieniądze i upatrywanie w giełdzie maszynki do robienia pieniędzy przeminęło. Ten etap hossy został zakończony. Teraz
został wystawiony "rachunek do zapłaty" za hossę na wyrost, za ignorowanie niepokojących sygnałów napływających zza oceanu. Wiara, że kłopoty amerykańskich (i nie tylko) instytucji finansowych, zostaną zignorowane przez polskich inwestorów, legła w gruzach. To najlepiej obrazuje, jak mocno jesteśmy powiązani z rynkiem amerykańskim. Mimo że nasze firmy w niewielkim stopniu handlują z firmami amerykańskimi, to jednak zależność naszej giełdy od Dow Jonesa jest wciąż olbrzymia. Święto Dziękczynienia w USA przyniosło chwilę uspokojenia na warszawskim parkiecie. Trudno w zasadzie nazwać czwartkową i piątkową sesję spokojnymi, gdyż inwestorzy z panicznej wyprzedaży mniejszych spółek przystąpili do równie ekspresyjnego kupna mocno przecenionych "maluchów". Tak nerwowe reakcje inwestorów, a zwłaszcza brak okresu akumulacji, nie napawają optymizmem w dłuższym okresie. Obecny ruch na razie należy traktować jako klasyczne odbicie, tym bardziej że mWIG40 i sWIG80 są w regularnej bessie. Czas trwania tej korekty w dużej mierze będzie zależeć od zachowania giełdy amerykańskiej. Światowe rynki są obecnie mocno rozhuśtane, więc w dalszym ciągu należy liczyć się z dużą zmiennością również na naszej giełdzie. Ciągle utrzymuje się duża dysproporcja między spółkami z WIG20 a "średniakami" i "maluchami". Fundusze są zdeterminowane, by WIG20 nie tracił na wartości. Trudno się temu dziwić, skoro dużą część aktywów ulokowały w spółkach blue chips. Blisko 100 miliardów złotych, jakie "wyparowało" z giełdy po ostatniej przecenie, daje dużo do myślenia. Pogłębienie spadków przez największe spółki może pomóc w podjęciu decyzji niezdecydowanym klientom TFI, a wtedy 3300 punktów na WIG20 będzie marzeniem na 2008 rok.
BM DnB Nord