z nich jest godnych podkreślenia, wiele zasługuje na pochwałę, ale
wątpliwości pozostały. Główną z nich jest to, że kilka z przedstawionych
zamierzeń jest ze sobą sprzecznych. To kolejna ekipa, która wskazuje na
potrzebę zmniejszenia obciążeń podatkowych wraz z potrzebą zwiększenia
wydatków na sferę budżetową. Wcześniej to PO była jednym z głównych
oponentów stawiania spraw w ten sposób, a teraz sama, jako lider koalicji,
przedstawia podobne zamierzenia. To rodzi wątpliwości co do pozostałych
elementów programu rządu. Na ile są one realne do zrealizowania, i na ile
koalicja będzie zdeterminowana by je wdrożyć mając na uwadze mało jej
przychylnego prezydenta. Premier Tusk oparł swoje przemówienie na słowie
"zaufanie". Byłyby fatalnym błędem, gdyby z takim hasłem w tle rzucał
słowa na wiatr.
Jeśli przyjąć, że zamierzenia nowej ekipy są artykułowane z chęcią ich
realizacji, to nasuwa się pytanie, jak tego dokonać? Jak przy redukcji
obciążeń podatkowych zwiększać wydatki i do tego zmniejszać deficyt
budżetowy? Taki zlepek celów jest odbierany sceptycznie i wpisuje się
bardziej w anegdotyczną już kampanię cudów PO. Czy to ślepa uliczka? Jedną
z recept, w jakim pójść kierunku znajdziemy w tekście ekonomistów Janusza
Jankowiaka i Macieja Bukowskiego (pierwszy reprezentuje Polską Radę
Biznesu, a drugi Fundację Naukową Instytut Badań Strukturalnych)ódło rezerw,
których wykorzystanie podniesie nie tylko poziom życia, ale także
zdecydowanie poprawi sytuację finansów publicznych.
Paradoksalnie (choć tylko na pierwszy rzut oka) reforma finansów
publicznych nie zależy od poczynań ministerstwa finansów, ale do tego, jak
dalece posunie się rząd w celu poruszenia skostniałej i niewydolnej
struktury aktywności Polaków. Autorzy opracowania wskazują na kilka
czynności, które powinny doprowadzić nas do wspomnianego celu. Decyzje
rządu powinny zmniejszyć próg wejścia na rynek pracy dla osób młodych oraz
wydłużyć okres obecności na rynku pracy osób starszych. Tym samy miałoby
dojść do zmiany proporcji między tymi, którzy finansują budżet, a tymi,
którzy są jego beneficjentami. W konsekwencji mogłoby dojść do
zmniejszenia udziału wydatków stałych budżetu z obecnych 3/4 do około
połowy, a to dałoby większe możliwości na wspieranie inicjatyw
prorozwojowych.
Jankowiak i Bukowski wchodzą także na sztandarową działkę PO, czyli
podatki. Są oni zdania, że sama obniżka podatków osobistych nie jest aż
tak istotna, jak zmniejszenie obciążeń związanych z ubezpieczeniami
społecznymi (największy element klina podatkowego), oraz połączona z nim
obniżka wydatków tej sfery. Podatek dochodowy powinien zawierać mechanizm
podejmowania pracy. Autorzy postulują, by był to podatek liniowy, ale nie
z wysoką wolną od podatku, jak obecnie się wspomina, a wysokim kosztem
uzyskania przychodu. Dzięki temu osoby podejmujące prace płaciłyby mniej
niż osoby utrzymujące się z transferów socjalnych. Zwiększenie aktywności
zawodowej Polaków to nie tylko zachęty na podjęcie pracy, ale także
impulsy mające te miejsca tworzyć: premiowanie przedsiębiorstw
reinwestujących swoje zyski ulgą inwestycyjną, czy też redukcja barier
prawnych i administracyjnych przy podejmowaniu działalności gospodarczej.
Propozycja ekonomistów jest bogatsza w szczegóły i stawia rządzonym
poprzeczkę bardzo wysoko tak pod kątem koniecznych decyzji, jak i
możliwości ich wcielenia w życie na drodze legislacyjnej. Już wiadomo, że
podatek liniowy będzie wetowany przez Prezydenta, a przecież nie ma on
pełnego poparcia w samej koalicji. Najbliższe miesiące pokażą, czy nowy
rząd zdecyduje się na zapowiadany zryw, czy tylko "prezydencki" dryf.
Na rynku spółek małych i średnich ryzyko pokazuje swoje prawdziwe oblicze.
Spadek indeksów sięgnął 35 proc. Indeks całej giełdy stracił "tylko" 20
proc., czego zasługą była relatywnie niewielka przecena na spółkach
największych (-12,5 proc.). Ostatnio popyt zrobił się aktywniejszy. Stoi
za tym oczekiwanie na odbicie na mniejszych spółach oraz nadzieja, że
indeks WIG nie wyjdzie poza obszar kanału wzrostowego ( Wykres_1.gif ).
Nadzieja pozostaje tylko nadzieją, póki nie ma sygnałów kupna.
Kamil Jaros