Brytyjczycy mają skandal prywatyzacyjny. Udziały spółki Qinetiq, zajmującej się systemami obronnymi, zostały oddane przez brytyjski rząd amerykańskiemu funduszowi Carlyle za zaniżoną cenę - uznało Krajowe Biuro Audytu (NAO).
Według NAO, odpowiednika naszej Najwyższej Izby Kontroli, sprzedana cztery lata temu firma mogła przynieść wpływy do budżetu większe o "dziesiątki milionów" funtów. Urzędnicy NAO skrytykowali też program zachęt dla menedżerów Qinetiqu, dzięki któremu zgarnęli oni fortuny.
Jedna trzecia Qinetiqu została sprzedana amerykańskiej grupie private equity Carlyle w 2003 r. za 42 mln funtów. Decyzję podjął ówczesny minister obrony Lewis Moonie, który teraz twierdzi, że zdecydował się na tę transakcję, bo czuł, że przy spadających cenach akcji na giełdzie trudno będzie uzyskać lepszą ofertę. Dziś jedna trzecia Qinetiqu jest warta 372 mln funtów, czyli dziewięć razy więcej niż w 2003 r.
Jeszcze większą przebitkę osiągnęli menedżerowie. Szczególnie szef rady nadzorczej John Chisholm i dyrektor generalny Graham Love. Zainwestowali w firmę po nieco ponad 100 tys. funtów, a dziś ich pakiety akcji są wyceniane na ponad 20 mln funtów każdy. Według NAO, niedopuszczalne było to, że bosowie mogli negocjować warunki programów menedżerskich w czasie, gdy toczyły się rozmowy z Carlyle.
Według partii opozycyjnych, transakcja oznaczała oddanie brytyjskich "sreber rodowych". - Podatnicy zostali ograbieni, a czołowi menedżerowie Qinetiqu trafili najwyższą stawkę - stwierdził Edward Leigh z partii konserwatystów.