Słowacki bank centralny nie zmienił wczoraj stóp procentowych, gdyż decydujący o tym członkowie rady banku uznali, że inflacja pozostaje wystarczająco niska, by nie przeszkodzić wejściu kraju do strefy euro. Natomiast w Czechach realne pensje w III kwartale wzrosły równie szybko, jak w poprzednich trzech miesiącach, co zwiększa prawdopodobieństwo, że tamtejszy bank centralny jeszcze w tym tygodniu stopy podniesie.
Słowacki bank od siedmiu miesięcy utrzymuje podstawową stopę na poziomie 4,25 proc. Jego prezes Ivan Sramko ujawnił dziennikarzom, że uczestnicy posiedzenia rady banku nie omawiali wczoraj żadnej propozycji zmiany stóp. Jego zdaniem, do przyspieszenia inflacji przyczyniają się "czynniki globalne", natomiast krajowa gospodarka nie powoduje wzrostu cen konsumpcyjnych. Gospodarka ta rozwija się zgodnie z prognozami banku centralnego - podkreślił Sramko.
Kwestia kontrolowania inflacji jest dla Słowacji wyjątkowo istotna, gdyż w 2009 r. kraj ten zamierza przystąpić do strefy euro, a inflacja jest jednym z najważniejszych kryteriów dopuszczeniowych. Wymaga ono od kraju kandydującego, by roczna inflacja nie przekraczała w nim bardziej niż o 1,5 pkt proc. średniej dla trzech państw członkowskich Unii o najmniejszym wzroście cen. Słowacja z roczną stopą 2,1 proc. w październiku, od sierpnia mieści się w tym przedziale. I zapewne zdoła utrzymać inflację poniżej wymaganego pułapu również w najbliższych miesiącach, mimo że bank centralny prognozuje jej wzrost w grudniu do 1,6 proc. z wcześniej przewidywanych 1,5 proc. Prognozy na koniec 2008 r. zostały podniesione z 2 proc. do 2,3 proc. ze względu na wzrost cen żywności, paliw i wyrobów tytoniowych.
W Czechach inflacja w przyszłym roku może wynieść
5 proc. W połączeniu z większymi zyskami spółek i niskim bezrobociem powoduje to wzrost płac. Od dwóch kwartałów wynosi on realnie 5 proc., co może przekonać radę banku centralnego, by już jutro podnieść podstawową stopę procentową. Byłaby to już czwarta podwyżka w tym roku, ale i tak Czesi mają najniższe stopy w UE.