W strefie wspólnej waluty rozkręca się spirala wzrostu cen. Inflacja w eurolandzie już wynosi 2,6 proc., a w Niemczech aż 3,3 proc. To musi niepokoić Europejski Bank Centralny. Co więcej, wczoraj opublikowano raport o dynamice podaży pieniądza w październiku, która okazała się wyższa, niż prognozowali ekonomiści. Specjaliści przewidywali, że wskaźnik M3 (gotówka w obiegu, niektóre formy oszczędności i aktywa ulokowane na rynku pieniężnym), za pomocą którego EBC stara się określić przyszłą inflację, w poprzednim miesiącu podskoczył o 11,5 proc., tymczasem podaż przyspieszyła do 12,3 proc.
Zniekształcone sygnały?
Takiego tempa wzrostu podaży pieniądza, do 8,53 biliona euro, nie notowano od lipca 1979 roku. Według Europejskiego Banku Centralnego na poziom inflacji nie ma wpływu dynamika podaży nie przekraczająca 4,5 proc., natomiast tempo powyżej tej granicy utrzymuje się w każdym miesiącu od maja 2001 r.
Czy są powody, by bić na alarm? Marco Kramer, ekonomista UniCredit Markets & Investment Banking, uważa, że z pewnością dane o podaży będą amunicją dla tych członków rady EBC, którzy są zwolennikami podwyższenia stóp procentowych. Jednocześnie jednak podkreśla, że "sygnały inflacyjne są zniekształcone z powodu kryzysu subprime i innych jednorazowych czynników".
Kwestia przepływów