[b]Na rynku zarządzania aktywami działa Pan wiele lat. Jak Pan sądzi, czy trwająca bessa nauczyła czegoś i zarządzających, i klientów?[/b]
W Polsce nie mamy równowagi między inwestorami długoterminowymi i krótkoterminowymi. Od początku istnienia naszego rynku kapitałowego widoczna jest głównie grupa inwestorów nastawionych spekulacyjnie. Mam tu na myśli zarówno osoby, które bezpośrednio inwestują na giełdzie, jak i klientów TFI czy zarządzających funduszami. Nie sądzę, by bessa coś w tym zmieniła. Nie uważam również, by zmieniło się podejście do ryzyka, sposób jego postrzegania. W ogóle myślę, że większość ludzi niewiele się uczy. A branża TFI też podlega tej zasadzie.
[b]Czy ostatnie sygnały z TFI nawołujące do powrotu na giełdę, promocje w opłatach – głównie w funduszach akcji – nie są powtarzaniem błędu sprzed dwóch lat? Wtedy głośno mówiono o akcjach w szczycie hossy. Teraz zaczęto mówić na początku i na szczycie minihossy, czyli korekty, która – jak uważają analitycy – właśnie się kończy.[/b]
Dochodzimy do popularnego pytania, kiedy jest dobry czas na kupowanie funduszu akcji. Moim zdaniem, na to zawsze jest dobry moment. Problem polega na tym, że zarządzający, inwestorzy, klienci TFI za często starają się trafiać w dołki i górki, za często chcą być „najlepsi na całej ulicy“. I nie dostrzegają, jak wiele zjawisk zachodzi obok. Zjawisk, które praktycznie uniemożliwiają prognozowanie sytuacji i trafianie w punkty. Uważam, że nie warto starać się trafiać w punkty. Zbyt wysoka jest cena pomyłki.
[b]Mówi Pan, że zawsze jest dobry moment na inwestowanie w akcje. Ale przecież w połowie roku 2007 LM TFI wystosowało oficjalne pismo do klientów przestrzegające przed inwestycją w fundusze najbardziej agresywne.[/b]