Już dziś część hoteli, zwłaszcza cztero- i pięciogwiazdkowych, podaje ceny za noclegi w euro albo w euro i w złotych. Definitywne odejście od złotego zlikwiduje te podwójne stawki. Zniknie problem ich wzajemnego przeliczania, a cenniki staną się bardziej zrozumiałe.
– Teraz ceny się różnią. Te wyrażone w euro są od tych podawanych w złotych wyższe, niż wynikałoby to z samego przeliczenia kursów – twierdzi Krzysztof Łopaciński, prezes Instytutu Turystyki. Ważniejsze będzie jednak uproszczenie systemu rozliczeń finansowych hoteli. Na przykład, część kontraktów, zwłaszcza tych dotyczących turystyki grupowej, negocjowana jest obecnie w euro.
– Przy dużych wahaniach kursów trudno o stabilizację przychodów – uważa Kazimierz Kowalski, prezes Polish Prestige Hotels. Ale brak tych wahań może czasem mieć także i minusy. – Na zmianach wartości złotego można stracić, ale można też zarobić. Nie będzie tych możliwości w strefie euro – zaznacza Krzysztof Łopaciński.
Branża hotelarska spodziewa się po eurowalucie wzrostu cen. O ile? – Dziś trudno to jeszcze ocenić – mówi prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego Aleksander Pietyra. – Ale prawdopodobieństwo podwyżek potwierdzają doświadczenia innych państw, które już euro wprowadziły – dodaje.
Podobne przekonanie ma zresztą większość przedstawicieli branży. Według prezesa Łopacińskiego, podwyżki nie będą znaczne – około 10 proc. Są jednak wśród hotelarzy zdania, że mogą być wyższe. Hotelarze nie ukrywają, że chcieliby wyższych stawek, co podniosłoby przychody. Zwłaszcza że ceny hoteli w Polsce, w porównaniu z obiektami podobnego standardu za granicą, należą do najniższych w Europie. W dodatku dotychczasowe stawki jeszcze bardziej obniżył kryzys. W niektórych hotelach w Warszawie ceny w porównaniu z ubiegłorocznymi spadły 0 10–25 proc. Niektóre hotele proponują nawet rabaty 30–40-procentowe poniżej cen katalogowych.