Choć od uruchomienia rynku obligacji Catalyst minęło już niemal osiem miesięcy, inwestowanie w papiery dłużne w dalszym ciągu traktowane jest przez giełdowych graczy jak pewna egzotyka. Nie pomaga fakt, że możliwość inwestowania na Catalyst w przypadku rynku regulowanego udostępnia każdy dom maklerski będący członkiem giełdy (czyli 46 podmiotów). Inwestowanie w ramach alternatywnego systemu obrotu umożliwia 26 biur (takiej możliwości nie dają zagraniczni członkowie giełdy). W większości wypadków nie trzeba zresztą aktualizować umowy o prowadzenie rachunku maklerskiego – ich treść przewiduje bowiem składanie zleceń na rynku obligacji.
[srodtytul]Zachód daje przykład[/srodtytul]
Na rozwiniętych europejskich rynkach inwestycje gospodarstw domowych w obligacje stanowią od kilku do kilkunastu procent wartości wszystkich oszczędności. Rekordzistami są Włosi (wskaźnik sięga około 20 proc.), którzy jednak wybierają papiery rządowe. W USA inwestorzy chętnie kupują papiery emitowane przez samorządy – z uwagi na atrakcyjne ulgi podatkowe.
[srodtytul]Na takim tle obecność Polaków na rynku [/srodtytul]
długu nie jest duża, szczególnie porównując ją z aktywnością inwestorów indywidualnych na GPW (w 2009 r. odpowiadali za 28 proc. wszystkich obrotów). Ekonomiści zwracają jednak uwagę, że pomijając kwestie dywidendy i praw poboru przy nowych emisjach, niewielka część giełdowych graczy wykorzystuje swoje uprawnienia akcjonariusza względem spółki (co widać np. po frekwencji na walnych zgromadzeniach). – Obligacje notowane na Catalyst są ciekawą alternatywą dla każdego, kto akceptuje ryzyko i szuka stóp zwrotu wyższych niż oprocentowanie lokat bankowych – zauważa Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska. Rzeczywiście, roczne oprocentowanie papierów waha się od 5,5, do 17 proc. Trudno o tak dobre stawki w bankach.