Przez ostatni miesiąc rosły europejskie i amerykańskie indeksy giełdowe, ale nie sądzę, by zwyżki jeszcze długo potrwały. W lipcu mieliśmy do czynienia z technicznym odbiciem po wcześniejszych dużych spadkach. Inwestorzy kupowali akcje również dlatego, że spodziewali się dobrego sezonu wyników. Rzeczywiście, wiele spółek wypracowało większe zyski od oczekiwań, choć nie dużo większe. Wciąż jednak obroty na rynkach były małe. Myślę, że do końca roku będziemy mieli trend boczny na giełdach. Indeksy w Europie i USA mogą rosnąć jeszcze przez jakiś miesiąc, później jednak nadejdą spadki. Ożywienie gospodarcze musi stać się solidniejsze, by uspokoić inwestorów. Na razie na to się nie zanosi. Dane gospodarcze z Europy, USA i Chin nie są dobre. Co prawda wzrósł indeks PMI w Niemczech, ale Niemcy same nie są w stanie ciągnąć w górę europejskich rynków. Giełdy na Starym Kontynencie są za to w dużej mierze zależne od rynku amerykańskiego. Nie jestem więc „byczo” nastawiony do akcji.
[b]Tom Pelc - analityk, Royal Bank of Scotland, Londyn[/b]
Lipcowe zwyżki na giełdach w USA i Europie były efektem kombinacji kilku czynników, m.in. zmniejszenia obaw o sytuację w strefie euro. Wielu inwestorów wciąż „siedzi na pieniądzach”. W ostatnim miesiącu część z nich postanowiła wrócić na giełdy. Dobry sezon wyników oraz stosunkowo duże zwyżki cen akcji w lipcu sprawiały, że inni inwestorzy szli w ich ślady. To może przyciągnąć więcej pieniędzy na rynki. Wiele indeksów jest przecież wciąż dalekich od osiągnięcia szczytów z kwietnia. Jestem jednak sceptyczny co do trwałości obecnych zwyżek. Wytracą one impet i być może potrwają jeszcze tydzień. Impulsem do wyprzedaży mogą być np. kiepskie dane gospodarcze. Dlatego inwestorzy czekają obecnie na to, aż w piątek zostaną opublikowane dane o bezrobociu w USA. Na niekorzyść dalszych zwyżek mogą również wskazywać czynniki techniczne. Indeks S&P 500 wciąż jest poniżej 1120 pkt. Będę większym optymistą, jeśli przekroczy poziom 1140 pkt.
[b]John Haynes - strateg, Rensburg Sheppards, Londyn[/b]
Ostatnie zwyżki to w dużej mierze wynik spadku obaw inwestorów. Są oni przekonani, że Europejskiemu Bankowi Centralnemu uda się rozwiązać problemy, jakie przeżywa strefa euro. W nadchodzących miesiącach dużo będzie zależało od sygnałów dochodzących ze światowej gospodarki. Nasz scenariusz wskazuje, że nie będzie powrotu recesji, ale nie dojdzie też do szybkiego ożywienia. Będziemy świadkami czegoś pośredniego. Wówczas, jeśli wyceny akcji będą adekwatne, ich kursy powinny rosnąć wraz z poprawą wyników spółek. Istnieje oczywiście ryzyko, że w terminie 12 miesięcy będziemy mieli do czynienia z trendem bocznym. Może nastąpić też, w ciągu miesięcy, tygodni bądź dni, powrót niepokoju na giełdy. By jednak nastroje inwestorów poważnie się pogorszyły, musi dojść do zdarzenia, które mocno nadszarpnęłoby ich zaufanie do rynków. Nie będzie to na pewno gorszy odczyt wskaźnika PMI czy nieco gorsze od spodziewanych dane z rynku pracy.
[b]Mike Lenhoff - główny strateg Brewin Dolphin Securities, Londyn [/b]