O ile wtorkowa słabość polskiego rynku mogła (i zapewne stanowiła) przykrą niespodziankę dla wielu inwestorów, o tyle wyniki wczorajszej sesji dały się przewidzieć z dość dużą dozą pewności. W sumie niezbyt wielkie spadki na Wall Street, w Tokio czy w Europie Zachodniej wystarczyły, aby czarne scenariusze dotyczące WGPW zmaterializowały się w postaci wyraźnej obniżki wszystkich indeksów. Pewnym pocieszeniem jest widoczne zmniejszenie się obrotów, które nie potwierdza aktualnego kierunku ruchu rynku. Zgodnie z kanonami analizy technicznej, istotne jest również, że WIG zatrzymał się na średniej z 34 sesji oraz że ciągle znajduje się ponad poziomem 12 000 punktów. Dopiero przełamanie tych wsparć da wiarygodny sygnał sprzedaży, choć, oczywiście, nie będzie on dotyczył wszystkich walorów notowanych w Warszawie.Zgodnie z niektórymi teoriami, rynek czeka jeszcze poważny spadek, łącznie z ustanowieniem nowego dna w okolicach 10 000 punktów na WIG-u. Czas pokaże, czy ta prognoza się spełni, wydaje się jednak, że przynajmniej w najbliższym czasie nie grozi nam panika. Sądzę, że impuls rozpoczęty w październiku jest wstępem do rodzącej się trwalszej tendencji wzrostowej, a więc nawet gdyby wspomniany spadek miał nastąpić, to inwestorzy z długim horyzontem inwestycyjnym mogą chyba spać spokojnie. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłbym się również, gdyby już dzisiaj okazało się, że wczorajsza sesja była doskonałą okazją do kupna. Wiadomo, że rynek płaci za ryzyko, jakie podejmujemy nabywając akcje, problemem pozostaje tylko ich odpowiedni dobór. Można z całą pewnością stwierdzić, że na WGPW jest co najmniej kilka fundamentalnych "perełek", które po prostu trzeba mieć w portfelu, ale polowanie na lokalne minimum przypomina nieco grę na loterii.

.