Faxem z Gdańska
Rok temu, kiedy powstawała nowa koalicja rządząca, największą niewiadomą wydawał się trzon związkowy AWS. Wchodziliśmy w eksperyment - bezpośredni udział związku zawodowego w rządzie. Przestrzegał Lech Wałęsa, przestrzegali inni. Pierwsze miesiące gabinetu premiera Jerzego Buzka nie potwierdziły tych obaw. Związkowcy desygnowani do rządu okazali się pragmatykami.Źródłem zamieszania i niepewności były skrajne odłamy prawicy wewnątrz AWS. W środowiskach Radia Maryja, KPN-u i części ZChN-u forsowano utopijne pomysły gospodarcze, hulał populizm, a cnotą wydawała się nielojalność wobec linii rządu. Kiedy jednak AWS oczyścił się ze skrajności, a samodzielny start tych ugrupowań w wyborach samorządowych zakończył się porażką, mamy nową sytuację i wracają niegdysiejsze obawy.Problem związkowy przypomina o sobie z coraz większą siłą. Polska jest najlepiej zaopatrzonym w związki zawodowe krajem Europy postkomunistycznej. Nieprzypadkowo zainteresowały się tym problemem równocześnie dwa konkurujące tygodniki - "Wprost" i "Polityka". Pragmatyzm związkowej czołówki, zasiadającej w rządzie i w Sejmie, ugina się pod ciśnieniem struktur branżowych. Widać to najbardziej w górnictwie, transporcie kolejowym i hutnictwie. Chodzi tu zarówno o podział budżetowych pieniędzy, jak i o programy restrukturyzacyjno-prywatyzacyjne.Zwracam uwagę na to, co jest mniej widoczne. Związki zawodowe wkraczają na teren nomenklatury gospodarczej. Administracja szczebla centralnego i lokalnego została już nasycona kadrą "postsolidarnościową". Dokonany został także maksymalny wysiłek, by zaspokoić poszczególne partie, tworzące mozaikę AWS-u, miejscami w radach nadzorczych spółek państwowych i spółek z udziałem Skarbu Państwa.Teraz atakują związki zawodowe. Żądają głowy tego czy innego menedżera, który "podpadł" organizacji zakładowej. Przynoszą w teczce do ministerstwa własne propozycje. Obserwuję to na co dzień w gospodarce morskiej.Obecnie taki zamach szykuje się w Polskiej Żegludze Bałtyckiej. Przyjęto plan konsolidacji armatora z Kołobrzegu ze świnoujską Unity Line. Nie rozwiązuje to problemów kapitałowych armatora i ma sens o tyle, o ile powstrzyma wojnę cenową polskich przewoźników promowych i wzmocni zarządzanie. Wprowadzenie nomenklatury związkowej przekreśla te plany i wprowadzi ponownie PŻB na równię pochyłą. Bieżące interesy płacowe i zatrudnieniowe wezmą górę nad interesami długofalowymi. Trzeba pomóc urzędnikom Ministerstwa Skarbu Państwa obronić się przed presją związkową w tej i w innych firmach.Zaufanie, jakim cieszą się związkowcy desygnowani do rządu pośród szeregowej braci związkowej, może być atutem w dobie koniecznych reform. Może ułatwić uzgodnienie i wspólne respektowanie planów naprawy PKP, żeglugi morskiej czy górnictwa węgla. Siłowych rozwiązań w tych dziedzinach raczej bym nie zalecał.Ale udział związków w rządzeniu może też polegać na przenoszeniu roszczeń i nacisków kadrowych do struktur administracji. Wtedy minister - robi to obecnie szef resortu rolnictwa - staje się reprezentantem grup nacisku, a nie linii rządu. I aktualizują się wszystkie zagrożenia, o których mówiono głośno, gdy powstawał koalicyjny gabinet premiera Buzka.
JANUSZ LEWANDOWSKI