TKM
Hazardu nikt nie pochwala. Nawet kiedy państwo czerpie z niego zyski, czyni to trochę wstydliwie, bez żadnej ostentacji. Wiadomo, hazard nie jest szczególnie moralny. Co innego zakłady o to, na przykład, czy będzie pogoda. Te są niewinne, tak jak wtedy gdy zakładający się chcą rozstrzygnąć dylemat, co też ta panienka nosi pod spodem albo jakie samoloty myśliwskie rząd kupi wreszcie dla armii.Założyłem się właśnie z kolegą, że polski rząd samolotów nie kupi. Właściwie nie było żadnego zakładu: obaj nie wierzymy, by ktokolwiek był w stanie podjąć decyzję.Kraj nasz przeżywa właśnie historyczną zmianę swojej sytuacji, po raz pierwszy od wieków. Zresztą, wszyscy już o tym doskonale wiedzą i pewnie masz już, Mój Czytelniku, dość tego ględzenia o niepowtarzalnej szansie, o historycznym zwrocie, o dziejowym sukcesie darowanym nam przez los. Chciałbyś, jak sądzę, dowiedzieć się czegoś bardziej konkretnego, a już na pewno nie tego, co trepy powiedzą ci o strategicznym położeniu Polski. Chcesz wiedzieć, jak to jest naprawdę: czy nasza armia jest, czy nie jest przygotowana do współpracy z armiami NATO? Czy kupimy rakiety przeciwpancerne i od kogo? I za ile? Czy poniosą je śmigłowce Sokół, to jest - Huzar - czy zagraniczne? Czy stać nas na kupno nowych albo choć tylko trochę przechodzonych myśliwców szturmowych, czy też damy radę jedynie je wydzierżawić? I jak to będzie z offsetem.Sprawa nie jest ani błaha, ani zabawna. Nie dlatego że dotyczy obronności, sojuszów, doktryny i samych równie śmiertelnie poważnych rzeczy. Oznaczać ona bowiem może przeżycie lub wyrok dla całego polskiego sektora obronnego. Budujemy czołgi, ale nasza armia nie jest w stanie ich kupić. Dziwaczne spółki próbują więc opędzlować T-72 w Pakistanie. Bez skutku, bo sojusznicy - nasi - nie widzą w takiej transakcji sensu. Samolot ćwiczebny Iryda nie może być na wyposażeniu sił lotniczych, bo nie stać ich na kupno.Właściwie losowi trzeba dziękować, że ostatnio Izraelczycy nie byli w stanie wypróbować w listopadowej mgle rakiet przeciwpancernych NT-D. Co by było, gdyby dostarczyli rakiety, odpalili je z Sokoła, we mgle, rzecz jasna, i one jeszcze by w cel trafiły? Trzeba by je, niestety, kupić. Co gorsza, nie tylko rakiety, jeszcze całą awionikę do helikopterów. Kupić, a więc zapłacić. Szczęśliwie, z transakcji wyszły nici i można było zrejterować.Oferty na samoloty myśliwskie, wraz z offsetem, złożyli Amerykanie, Anglicy, Szwedzi. Kiepska sytuacja. Nie dość że trzeba będzie wybierać, to teraz trudno będzie się wycofać. Chyba że los będzie łaskawy, jedni oferenci spóźnią się, inni, źle wypełnią stronę tytułową, ostatni zaś zaproponują cenę nie do przyjęcia.Nie jest tylko pewne, czy strajkujący w zakładach lotniczych, którym właściciel fabryk - państwo - nie jest w stanie zapewnić pracy i płacy, dożyją tej szczęsnej chwili, gdy któraś z zachodnich firm dostanie ten ponadpółtoramiliardowy kontrakt, którym podzieli się z polskimi zakładami lotniczymi. Nacisk związkowców z tej gałęzi przemysłu nie jest ani tak silny, ani podszyty równą determinacją, jak nacisk górników, którzy - w liczbie kilkudziesięciu - są w stanie skłonić rząd do podejmowania decyzji w trybie nagłym, a ministra tego rządu do całonocnych narad z działaczami związków górniczych. Doprawdy, nie rozumiem dlaczego zbrojeniówka nie budzi podobnie mistycznego lęku jak górnictwo. Nie wypowiadam się tu przeciwko zniesieniu ani utrzymaniu przywileju górników do odchodzenia na emeryturę po 25 latach pracy. Zastanawia mnie jednak tryb dyskutowania o tej kwestii i zwraca uwagę słaba zdolność przewidywania przez rząd skutków niektórych reform społecznych. Wracając do zbrojeniówki: lobby tej branży jest tak słabe, jak lobby armii, która nie może dostać więcej z budżetu, niż zechcą jej dać cywile.A przecież, by ta historyczna i niepowtarzalna szansa, darowana przez los, była trwała, państwo musi mieć czym się bronić. Dziś nie grozi nam nikt. Ale jutro? Kto wie... Lepiej nie ryzykować, losu nie kusić i nieczyć na pewną z nim wygraną. Ten szuler może bluffować!Tymczasem rząd obiecuje, że restrukturyzacja sektora zbrojeniowego zacznie się wiosną. Czyżby podejrzał karty?
PIOTR RACHTAN