PTE windują ceny na rynku pracy
Obowiązek zatrudnienia przez powstające Powszechne Towarzystwa Emerytalne doradców inwestycyjnych spowodował duży wzrost popytu na nich. Poszukiwani są także doświadczeni analitycy i zarządzający aktywami. Nasila się zjawisko podkupywania fachowców przez towarzystwa emerytalne z biur maklerskich i funduszy powierniczych. Rosnący popyt winduje płace, które w przypadku doradców mogą przekraczać 25 tys. zł miesięcznie.Fundusze emerytalne od momentu powstania poszukują specjalistów, oferując im atrakcyjne warunki pracy. Doradców na ich rzecz straciły już m.in. TFI: Korona, Atut, ING i Pioneer.Strach przed odejściem zarządzających aktywami w TFI ABB powoduje, że fundusz nie chce nawet ujawnić ich nazwisk. Wielu doradców i zarządzających do PTE przeszło również z biur maklerskich. Podkupywanie specjalistów z rynku skłoniło co bardziej przezorne instytucje do zatrudniania większej liczby doradców inwestycyjnych niż potrzebują. - Obecnie jest to najbardziej poszukiwany zawód w Polsce - uważa Krzysztof Grabowski, przewodniczący Związku Maklerów i Doradców.Z pojawienia się funduszy emerytalnych szczególnie zadowoleni są analitycy. - Na rynku pracy było już bardzo ciasno. Sytuację pogorszyła giełdowa dekoniunktura, która spowodowała zwolnienia w biurach maklerskich. W takich warunkach problemy ze znalezieniem miejsca szczególnie odczuwali mniej doświadczeni pracownicy - powiedział Rafał Gębicki, szef działu analiz RCI.Na biurku Ewarysta Zagajewskiego, dyrektora biura inwestycji w PTE PKO/Handlowy, leży kilkanaście podań o pracę złożonych przez analityków. - Jeśli jednak chodzi o doradców inwestycyjnych i dob-rych zarządzających aktywami, popyt zdecydowanie przerasta podaż - mówi Ewaryst Zagajewski. Podobnego zdania jest Michał Szczurek, wiceprezes PTE Nationale-Nederlanden, jeszcze do niedawna pracownik ING BSK Asset Management. - Doszło do sztucznego powiększenia rynku pracy - stwierdził.- Trudno się z tym nie zgodzić - powiedział anonimowo jeden z doradców. - Sytuacja stała się nawet trochę nienormalna - dodaje. Aby doradca zaczął zastanawiać się nad przejściem do towarzystwa emerytalnego, zaproponowane wynagrodzenie musi być co najmniej dwukrotnie wyższe od średniej dla tej grupy zawodowej. Powinno to być więc dużo powyżej 20 tys. zł.
Argumentem przemawiającym za wyższym wynagrodzeniem jest niepewność przetrwania funduszy emerytalnych. Ryzyko jest duże, gdyż przewiduje się, że z rynku zniknie co drugi fundusz. Stawki nie mogą być niskie także z innego powodu. Towarzystwa zainteresowane są wyłącznie ludźmi doświadczonymi, którzy mogą się pochwalić sukcesami. W grę wchodzi zarządzanie ogromnymi pieniędzmi. Aktywa PTE w bardzo krótkim okresie kilkakrotnie przerosną środki zgromadzone przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych. Dla wielu osób związanych z rynkiem kapitałowym wielkość środków gromadzonych przez PTE jest magnesem i wyzwaniem.- Zajęciem najbardziej ryzykownym będzie zarządzanie akcjami. Na bonach skarbowych i obligacjach nie nadrobi się przecież słabego wyniku. Presja, jakiej będą podlegać doradcy będzie bardzo duża - powiedział Adam Chełchowski, doradca z Credit Suisse Asset Management.
HALINA KOCHALSKA