TKM
Aby zrozumieć bieg wydarzeń, pomagamy sobie nieraz metaforami albo kalkami, które upraszczają związki przyczynowe, ale pozwalają w mig pojąć, o co chodzi. Dla uproszczenia opisu wydarzeń całego roku można użyć np. porównania do podstawowej zasady scenariusza filmu grozy: że najpierw musi być trzęsienie ziemi, a potem napięcie powinno już tylko rosnąć.Ten rok zaczyna się może nie trzęsieniem ziemi, ale trzęsionkiem koalicji rządzącej, która stanęła przed poważnym problemem swojego dalszego wspólnego bytowania. Grupa 23 posłów AWS postanowiła zaszantażować rząd: grożą sprzeciwem wobec budżetu, jeśli nie uwzględni się programu powszechnego uwłaszczenia. Przywódca tej grupy, przyjaciel słynnego rydzyjka, twierdzi, że to nie jest szantaż, tylko oczekiwanie, by AWS spełnił swoje zobowiązania wyborcze. Bowiem w programie wyborczym tego ugrupowania widnieje zapis właśnie o dążeniu do uwłaszczenia. Partner koalicyjny AWS zaś sprzeciwia się kategorycznie takim posunięciom, gdyż oznaczają one dodatkowe wydatki budżetowe. A nawet nie tyle wydatki, co konieczność zablokowania poważnej części majątku narodowego, z którego miały być sfinansowane podstawowe reformy społeczne, zapoczątkowane choćby przez reformę służby zdrowia czy ruszającą właśnie reformę emerytalną. W tle widać już czekających w kolejce na swoje reformy górników, hutników oraz rolników, z którymi ostatnio spotkał się premier i którym przyrzekł, że rząd zajmie się reformą ich sektora zaraz po tym, jak załatwi sprawy z górnikami i zbrojeniówką.Łoskot, jaki dobiega ze sceny sejmowej, wzmaga decyzja komisji budżetowej, która chyba dla śmiechu postanowiła zwiększyć dochody państwa z ceł i opłat. Nadzwyczajne dochody minister finansów uznał za fikcyjne. Wywrócenie budżetu omal nie wykoleiło koalicji, która teraz kombinuje, jak wycofać się z poselskich głupstw.Pieniądze w filmach kryminalnych są najważniejszym motywem zbrodni. Gdy chodzi o pieniądze w polityce, to zbrodni nie ma, są za to deklaracje, które politycy uwielbiają składać, a świadczące o ich głębokiej trosce o dobro ludu. Przed trzema dniami taki właśnie polityk wykoncypował, jak najłatwiej zdobyć mamonę na budowę dróg ekspresowych, gdy program budowy autostrad z braku pieniędzy ruszyć z miejsca nie może. Otóż specjalny i jednorazowy podatek - minister wice wyliczył go sobie nawet, pewnie na kieszonkowym kalkulatorku - na 120 złotych od pojazdu, miałby pokryć te koszty. Pojazdów w Polsce jest, powiedzmy, 10 mln. Da to więc kwotę 1,2 mld zł. 1 kilometr drogi ekspresowej powinien kosztować, dajmy na to, 1 mln zł (1 km autostrady w najłatwiejszym terenie kosztuje 7-10 mln zł). Pomysł ministra wice pozwoli tedy sfinansować 1200 km dróg ekspresowych. Polsce potrzebne jest 2700 km prawdziwych autostrad, nie licząc dróg ekspresowych. Minister problemu nie rozwiąże, a tylko wywoła dodatkową burzę.Najweselszą wiadomością ostatnich dni, godną teatru ulicznego, a nie dramatu filmowego, jest proponowana zmiana na stanowisku prezesa zarządu KGHM: ma nim zostać, według krążących plotek, minister Czarnecki. Ten Czarnecki, gdyby ktoś miał wątpliwości; minister z piaskownicy będzie zarządzał jedną z największych firm w Polsce i w Europie Środkowej. Wiadomość tyle zabawna, co straszna.Ostatnie wydarzenie z kategorii burleski wydarzyło się w sądzie, w którym toczy się proces złoczyńcy Bagsika. Jak zeznał świadek z nadzoru bankowego, o oscylatorze wiedzieli w tamtych czasach wszyscy, a beneficjentem był budżet państwa, który kasował podatek dochodowy. Jeśli dziś sąd uzna, że Art-B oszwabiła państwo, to chyba budżet będzie musiał zwrócić 40-procentowy podatek, z odsetkami, rzecz jasna, jako korzyść pochodzącą z przestępstwa?Oczywiście, zdolny scenarzysta nie takie rzeczy wymyśli, ale czy to właśnie autorzy scenariuszy muszą decydować o życiu sporego kraju w środku kontynentu? Wystarczy, że wpływ na to ma premier, jego zastępca, niektórzy ministrowie (byle nie wice), a nawet - niech tam - wojewodowie. Byle tylko twórcy literej fikcji nie próbowali jej urzeczywistniać.
PIOTR RACHTAN