Co lepsze aktywa
Ściemnianie kojarzy się głównie z jedną z gier hazardowych - z pokerem. Instytucje rynku kapitałowego starają się unikać porównywania giełdy z grami, wolą określenie inwestowanie. Jednak różnice pomiędzy giełdą a grą hazardową nie są duże - przynajmniej w sferze psychiki graczy (inwestorów).Ściemnianie nie jest nowym zjawiskiem. Zawsze nasila się, gdy pojawiają się rozbieżne interesy. Obecnie ma to miejsce przy próbie przejęcia kontroli nad dwoma notowanymi na giełdzie spółkami - Morlinami i Polifarbem Cieszyn-Wrocław.Zacznijmy od Morlin. Zarząd i główny udziałowiec wybrali hiszpańskiego inwestora - grupę Campofrio. Niektórzy z pozostałych kupujących nie dali za wygraną. Animex (z Kredyt Bankiem) odkupił od funduszy NFI mniejszościowe pakiety i posiada blisko 20 proc. Morlin. Teraz idzie bój o pakiet, który posiada Skarb Państwa (21 proc.). Rzecz polityczna. Dlatego toczy się kampania prasowa w stylu "polska młodzież śpiewa polskie piosenki". A dokładniej "polskie dzieci jedzą polską szynkę".Zaczęło się miesiąc temu. W jednym z tygodników gospodarczych ukazał się artykuł opisujący sytuację Morlin, napisany przez dziennikarkę tego tygodnika. Tytuł "Tajemnica poliszynela". Tekst jest o "podkładaniu nogi polskiemu przemysłowi mięsnemu" (to jedno z łagodniejszych stwierdzeń). Pikanterii dodaje fakt, że autorka jest jednocześnie rzecznikiem prasowym Animexu. Zwieńczeniem kampanii promocyjnej jest tekst ze środowej "Gazety Wyborczej" - "Cena nie zawsze jest najważniejsza". Jego autor jest kierownikiem Zakładu Funkcjonowania Gospodarki w PAN. W tekście naukowo tłumaczy to samo. Że zakłady są polskie, że powinny trafić w polskie ręce, że "przeniesienie technologii zagranicznych może przemysłowi mięsnemu przynieść wielkie szkody", że "nie będziemy mieli polskiej szynki, lecz np. duńską, amerykańską, czyli gorszą", bo "polska technologia jest udanym wytworem powstałym z połączenia starych receptur pochodzących z dworów, karczm i wiejskich chat ze współczesnymi sposobami wytwarzania". (Wątek sarmacki sprawił mi najwięcej radości).W przypadku wezwania do sprzedaży akcji Polifarbu, drugiej strony, czyli chętnych do zaproponowania wyższej ceny, nie widać. Akcje będą sprzedawali inwestorzy, a tych nie interesuje "polskość farb i lakierów" - tylko cena. Działania są więc przeprowadzane z myślą o nich. Jako pierwszy dał sygnał zarząd spółki (wejście do spółki grupy Kalon może oznaczać koniec jego pracy). Później odezwały się biura maklerskie, które w swoich aktywach posiadają Polifarb kupiony po cenach wyższych od ceny ogłoszonej w wezwaniu.Zarząd tłumaczy, że spółka miała swoją własną strategię rozwoju i że sama planowała zdobywać rynek, przejmując inne mniejsze spółki z branży. To dziwne, skoro nie przekonał do tego głównych udziałowców, którzy uchwalili największe na naszej giełdzie umarzanie akcji. Teraz rozpowiadają zaś, że akcje są więcej warte, i że lepiej teraz nie sprzedawać, gdyż może zostać ogłoszone kolejne wezwanie. Kalon rozumie tę grę (przejął już kilka spółek) i wykonał swój nieco rozjaśniający sytuację ruch - opublikował pierwsze wyniki wezwania. Dotychczas skupił 9,52 mln akcji, przed ogłoszeniem wezwania zaś posiadał ich 1,63 mln. Kapitał akcyjny Polifarbu, po zarejestrowaniu umorzenia, stanowi 45,36 mln walorów, a to oznacza, że Kalon już posiada 24,6 proc. akcji.Akcjonariusze Polifarbu zastanawiają się, co zrobić. Może się zdarzyć, że gdy inni odsprzedadzą akcje, sami stracą okazję zamknięcia pozycji. Przedstawiciele Skarbu Państwa również się zastanawiają - sytuacja na rynku mięsa zawsze wzbudzała emocje. Jaki będzie rezultat każdej z tych rozgrywek? Nie wiadomo, wszak ściemnianie służy wpływaniu na psychikę graczy. A ta jest nieodgadniona.
ARTUR SIERANT