Reforma finansów publicznych
Zdrowe finanse publiczne to szybszy wzrost gospodarczy - stwierdził wicepremier Leszek Balcerowicz, otwierając konferencję Fundacji Rozwoju Rachunkowości poświęconą reformie finansów publicznych.Kryzys dotknął te kraje, które miały duży deficyt budżetowy. Przykładem - Rosja i Brazylia. Kraje, które walczyły o zdrowe finanse, jak Irlandia, rozwijają się dynamicznie od wielu lat.Ostrożnie z wydatkamiWedług Leszka Balcerowicza, w latach 1994-97 popyt rósł w Polsce w tempie 10% rocznie, a PKB 6-7%. To powodowało presję na import i ciągnęło w górę ceny. Redukcja inflacji wymagała ograniczenia deficytu.Deficyt budżetowy nie tylko sprzyja inflacji, ale również ogranicza krajowe oszczędności. Środki, zamiast do przedsiębiorstw na cele rozwojowe, trafiają na finansowanie wydatków bieżących. Zdaniem wicepremiera, to "przejadanie przyszłości".Wysokie wydatki budżetu (deficyt jest ich pochodną) mają przełożenie na wysokie podatki. Zmniejszenie wydatków i redukcja deficytu są drogą do obniżenia podatków. W Polsce podatki są znacznie wyższe niż w krajach wysoko rozwiniętych. Stanowią ok. 40% PKB.Wicepremier wiąże duże nadzieje z nową ustawą o finansach publicznych. Jego zdaniem, formułuje ona prawidłowe definicje. Na jej podstawie wpływy z prywatyzacji nie mają powiększać dochodów budżetu, lecz jedynie służyć finansowaniu deficytu, co jest zgodne z dyrektywami Unii Europejskiej. Ustawa wprowadza także jawność finansów publicznych, co oznacza, że informacje o dotacjach, zwolnieniach podatkowych etc. nie są wyłącznie sprawą samych zainteresowanych. Istotne są również procedury ostrożnościowe, które mają przeciwdziałać nadmiernemu wzrostowi długu publicznego. Zgodnie z konstytucją, dług nie powinien przekroczyć 60% PKB. W myśl nowej ustawy, procedury ostrożnościowe należy uruchomić, gdy dług sięga 50% PKB (szerzej czytaj poniżej). Ustawa nakłada również na wszystkich, którzy wydatkują publiczne pieniądze, konieczność wyboru najtańszego wykonawcy, bez względu na to, czy pochodzi on z sektora publicznego, czy prywatnego.Stałe źródło dochodówW ostatnich latach dochody z prywatyzacji stanowiły istotne zasilenie budżetu. W ubiegłym roku Ministerstwo Skarbu przekazało do budżetu ponad 7 mld zł pochodzących z prywatyzacji majątku publicznego. Od tego roku wpływy z prywatyzacji nie będą powiększać dochodów budżetu, lecz służyć finansowaniu deficytu budżetowego.Dla wiceminister skarbu Alicji Kornasiewicz, pierwszoplanowym celem prywatyzacji nie jest jednak doraźne finansowanie deficytu budżetowego, lecz wzmocnienie podmiotów gospodarczych. Zasoby prywatyzacyjne są ograniczone. Trzeba zatem spowodować, by tworzyły one kolejne źródła dochodów. Zdaniem wiceminister, nadzieją dla finansów publicznych jest to, że sprywatyzowane przedsiębiorstwa będą przynosiły zyski w przyszłości. A potrzeby są ogromne.Wiceminister Kornasiewicz przedstawiła bilans majątku prywatyzacyjnego. Jego wartość księgowa netto na koniec 1997 r. wynosiła 150 mld zł. Jednak wartość rynkowa może być inna. Na przykład, rynkowa wartość akcji NFI jest niższa od księgowej o ok. 40-45%, a wartość rynkowa wszystkich spółek sprywatyzowanych przez giełdę - wyższa od wartości księgowej o 50-60%. Zobowiązania i potrzeby budżetu, jakie z zasobów majątku prywatyzacyjnego mają być sfinansowane do końca 2001 r., wynoszą 75 mld zł. Zdaniem Alicji Kornasiewicz, dopiero po tym okresie będzie można podjąć nowe zobowiązania, obciążające majątek prywatyzacyjny.W związku z dotychczasowymi zobowiązaniami państwa i potrzebami reformy emerytalnej od tego roku Ministerstwo Skarbu musi prywatyzować majątek o dwukrotnie wyższej wartości niż dotychczas. Wiceminister Kornasiewicz podała, iż ubiegłoroczne wpływy z prywatyzacji wyniosły 1,3% PKB. W najbliższych latach powinny wzrosnąć do 2,5-3% PKB.
M.P.