Kolejna próba sforsowania oporu w okolicach 1320 pkt. dla indeksu WIG-20 zakończyła się wczoraj niepowodzeniem. Również zagraniczne giełdy mają kłopoty z pokonaniem ostatnich wierzchołków. Przyczyny takiego zachowania giełd leżą w Ameryce Południowej. Ciągła deprecjacja reala jest ciosem zarówno dla inwestorów zaangażowanych w Brazylii, jak i dla tamtejszych firm, korzystających z zagranicznych źródeł finansowania.Jednak bezpośrednie skutki załamania kursu reala nie powinny być tak poważne, jak w przypadku ubiegłorocznego krachu rubla. Po pierwsze, w Rosji ograniczanie ryzyka kursowego okazało się nieskuteczne ze względu na bankructwa banków. Po drugie, już we wrześniu głośno było o kilku największych firmach brazylijskich, zabezpieczających się przed wzrostem kursu dolara - dlatego też powinny one uniknąć losu wielu firm rosyjskich czy indonezyjskich i koreańskich. Po trzecie, rządowe zagraniczne zadłużenie jest stosunkowo niewielkie w porównaniu z długiem krajowym. Z tego powodu deprecjacja reala nie pozbawi rządu możliwości regulowania zagranicznych zobowiązań. Z kolei nie kontrolowany wybuch inflacji raczej nie będzie miał miejsca ze względu na zamknięty charakter brazylijskiej gospodarki.Oczywiście inną kwestią jest reakcja pozostałych krajów Ameryki Płd. na spadek ceny reala. Już mówi się o możliwości dewaluacji innych walut, co - jak się wydaje - nie jest jeszcze dyskontowane przez rynek. Tak więc od dalszego rozwoju wydarzeń w Ameryce Płd. zależy ewentualna kontynuacja mozolnie rozwijającego się trendu wzrostowego w Polsce. W obecnej chwili wskaźniki analizy technicznej generują raczej negatywne sygnały, ale jest możliwe, że instytucjonalne zakupy wyniosą ceny najbardziej płynnych spółek na jeszcze wyższe poziomy - jakkolwiek byłoby to mało racjonalne w świetle ostatnich osiągnięć polskiej gospodarki.
.