Wstępne dane makroekonomiczne potwierdzają, iż ostatnia decyzja o obniżce stóp procentowych była potrzebna. Jeżeli już w ubiegłym roku wzrost PKB nie przekroczył 5%, to miejsce walki z inflacją powinno zdecydowanie zająć stymulowanie popytu wewnętrznego. Stwierdzenie to nie wystarcza jednak do sformułowania jednoznacznej prognozy co do stanu rynku akcji.Z jednej strony, wolniejszy wzrost oznacza bowiem niższe dochody budżetowe, które będą się musiały spotkać z wyższymi wydatkami. Już po pierwszym miesiącu br. widać wyraźnie, iż implementacja reform systemowych nie jest łatwa i bardzo szybko skutkuje rosnącymi żądaniami, stawianymi przez określone grupy społeczne. Z drugiej strony, obserwując rynek akcji, widać wyraźnie, iż jego uczestnicy przewidują inny scenariusz. Inwestorzy traktują obecne spowolnienie gospodarki jako stan przejściowy, zakładając, że cena pieniądza będzie nadal obniżana w celu stymulowania popytu wewnętrznego. Oznaczałoby to możliwość zwiększenia zadłużenia państwa przy niekoniecznie rosnących kosztach odsetek, tym bardziej że na rynku pojawią się środki z funduszy emerytalnych, które będą szukały ujścia w instrumentach skarbowych. Przy takim kierunku analizy dodatkowym argumentem, przemawiającym za wzrostem kursów, jest oczekiwanie, iż taniejący pieniądz nasili proces przepływu środków w stronę rynku akcji, który jako jedyny będzie mógł zaoferować znacznie wyższy dochód z posiadanego kapitału.Obecnie podstawowe pytanie to, ku jakiej interpretacji skłonią się inwestorzy zagraniczni, decydując o dodatkowej alokacji bądź wycofywaniu środków. Wyraźna w ostatnich dniach presja na złotego skłania raczej do ostrożnego podejścia, tym bardziej że rynkiem rządzą na razie wyłącznie emocje, a poziom "rozspekulowania" jest bardzo wysoki.
.