W ostatnich dniach można mówić o pewnej sile polskiego rynku akcji w stosunku do indeksów zagranicznych. WIG przystąpił nawet do testowania - jak na razie nieudanego - szczytu z początku stycznia. Relatywne wzmocnienie warszawskiej giełdy wydaje się dziwne, biorąc pod uwagę fakt, iż Polska należy do grupy emerging markets - dość wrażliwych na doniesienia o możliwości kontynuacji światowego kryzysu. W kontekście obserwowanych do niedawna zależności również tendencja do deprecjacji złotego stoi w sprzeczności z sytuacją na giełdzie. Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem tego swoistego fenomenu jest zwiększenie roli inwestorów krajowych w kreowaniu tendencji rynkowych.Potwierdza tę tezę gorączka, jaka ogarnęła inwestorów strategicznych przejmujących coraz to nowe spółki. Zyski osiągnięte przez akcjonariuszy AmerBanku, Górażdży czy Polifarbu skłoniły do spekulacji, w przypadku której ze spółek można liczyć na ogłoszenie kolejnego wezwania do sprzedaży akcji. Stąd zapewne pokaźne wzrosty Agrosu, Amiki, PPABanku czy Rolimpeksu. Wydaje się więc, że inwestorzy - zamiast skupić się na średnioterminowej ocenie perspektyw rynku - wyszukują coraz to nowe spekulacyjne "strzały" mające przynieść zyski rzędu kilkudziesięciu procent. Można by, oczywiście, argumentować, że liczne przejęcia stanowią dowód zaniżonej wyceny polskich spółek, jednak w wielu przypadkach przejęcia te nastąpiły (bądź mają nastąpić) przy cenach bliskich historycznym maksimom (np. AmerBank, Izolacja).Wspomniane na początku testowanie kluczowego oporu zostało na razie zakończone niepowodzeniem, jednak dość niemrawy odwrót nie wyklucza możliwości ponowienia próby. Niestety, średnioterminowe wskaźniki techniczne (np. MFI, McClellan) zachowują się negatywnie. W dodatku spore już zaawansowanie cyklu dziewięciomiesięcznego każe uznać dalszy potencjał wzrostowy za ograniczony.
.