Po czwartkowym wzroście wywołanym pogłoskami o możliwości zniesienia pełzającej dewaluacji oraz uwolnienia kursu złotego, piątkowa sesja przyniosła osłabienie naszej waluty.Rynek złotego otworzył się w piątek przy odchyleniu 3,90% /3,78%. Po południu pojawiła się wypowiedź doradcy ministra finansów Stanisława Gomułki. Stwierdził on, że pożądanym poziomem deficytu obrotów bieżących w 1999 roku jest 5,00%-6,00% PKB. Inflacja w styczniu wyniosła według niego 1,7%, a inflację średnioroczną dla 1999 roku przewiduje na poziomie 7,00%-7,50%. Co do plotek o spodziewanym zmniejszeniu lub zlikwidowaniu pełzającej dewaluacji złotego stwierdził, że podjęcie takiej decyzji w tej chwili byłoby nierozważne. Spowodowało to spadek wartości złotego poniżej 4,00% w handlu po fixingu. W ciągu dnia kurs dolara do złotego poruszał się w przedziale 3,6780-3,7030. Narodowy Bank Polski wyznaczył średni fixing dla dolara amerykańskiego na 3,6970, a dla euro na 4,1730, co oznacza średnie odchylenie na poziomie 4,08%.Na rynku międzynarodowym euro do dolara zdołało późnym popołudniem w czwartek odrobić niedawne straty i wybić się powyżej linii 1,1300. Powodem lepszych notowań europejskiej waluty były pogłoski o możliwej interwencji europejskich banków centralnych w obronie słabego euro. W piątek kurs euro do dolara rozpoczął ponownie wędrówkę w dół, przebijając linię 1,1300. Rynek oczekiwał na dane z amerykańskiego rynku pracy, które miały zostać podane o 15.30. Porównanie kondycji i tempa wzrostu gospodarek Stanów Zjednoczonych oraz strefy euro (niekorzystne dla Europy) w dalszym ciągu nasila presję na umocnienie dolara. Dolar do jena podczas piątkowej sesji silnie aprecjonował. Impuls do kupna "zielonych" dały wypowiedzi ministra finansów Japonii Kichii Miyazawy, który stwierdził, że japoński bank centralny powinien podjąć kroki w celu obniżenia długoterminowych stóp procentowych. W rezultacie kurs dolara do jena osiągnął pod koniec sesji europejskiej poziom 113,70.
JACEK JURCZYŃSKI
BRE Bank SA