TKM
Stereotypy pomagają wielu ludziom poruszać się po rzeczywistości. Są dla nich punktem odniesienia, fundamentem, na którym mogą budować swój własny świat, skonstruowany wedle czytelnych, zrozumiałych reguł, dlatego bezpieczny.Stereotypy ułatwiają tedy życie, ale tylko tym, którzy je przyswoili. Gorzej z tymi, których one mogą dotyczyć, z masonami, kosmopolitami, aferałami. Jest to jednak inna strona medalu, którą tu nie będziemy się zajmować.Najważniejsze wydarzenie ostatnich dziesięcioleci nie mogło pozostać nie przyporządkowane stereotypom: Okrągły Stół od dekady jest przedmiotem mniej sporów politycznych, a bardziej ideologicznych, które ujawniają postawę wartościującą, opartą na kryterium nieprzejednania. Zdaniem najbardziej zajadłych krytyków OS wydarzenie tak nazwane skażone było grzechem pierworodnym komunizmu. Jego uczestnicy zostali więc owym grzechem, chcąc nie chcąc, zainfekowani. Najdziwniejsze jest to, że jeden z architektów tamtego kompromisu historycznego dziś też uważa, że była to brudna gra jego rozmówców. Ręce opadają i mózg się kurczy, gdy głupstwa te padają z ust byłego prezydenta. Nic dziwnego, że tak garnie się do niego jego dzisiejsze alter ego, samozwańczy wódz wsi i samoobrońca chłopskich interesów.Stereotyp ubeckiej manipulacji, która miała być narzędziem komunistów, nie przeszkadza ani przywódcy Samoobrony, ani jego nowym sojusznikom - ksenofobicznym narodowcom - swobodnie korzystać z dobrodziejstw demokracji i bez cenzury, i niepewności jutra spożywać dzisiejszych owoców owej brudnej gry. Dzięki Okrągłemu Stołowi nienawidzący tego mebla ludzie mogą bez kłopotów wypowiadać się przeciwko jego następstwom. Korzystają z wolności słowa, z wolności poruszania się, z wolnych wyborów. I z owoców ekonomicznych, które stały się udziałem - złym i dobrym - całego społeczeństwa. Okrągły Stół odblokował sytuację polityczną, doprowadził najpierw do kontraktowych wyborów, a potem - po mistrzowskiej wolcie Wałęsy, zaprojektowanej tak zręcznie przez Jarosława Kaczyńskiego - do powołania niekomunistycznego rządu. I do tego, co potem już musiało się stać, w Polsce i wokół niej: do zjednoczenia Niemiec, rozwiązania Układu Warszawskiego, przystąpienia Polski do NATO. Myślę sobie, że dlatego dobrze byłoby częściej przypominać stereotyp przewagi pierwiastka dobra nad złem w człowieku.Reformy gospodarcze wywołały wirowanie, którego dzisiejsze skutki były przed dziesięciu laty niemożliwe do przewidzenia. Ich autor też pewnie nie był w stanie wyobrazić sobie tego, co sam wywołał. Jak uczeń czarnoksiężnika...Ale też czasem sytuacja go przerasta. Nie ma w tym winy tego czy innego rządu, że jest tyle problemów restrukturyzacyjnych, że ich skala jest ogromna. Błędem jednak jest to, iż dopiero kryzys społeczny skłania rząd do zajęcia się w trybie cito próbami rozwiązania problemów tej grupy, która donośniej domaga się tego pierwszeństwa. Kolejne rządy nie potrafią działać z wizją tego, co chcą osiągnąć, a jedynie reagują - najczęściej nerwowo - na zmiany położenia zainteresowanych. Jest to jakiś immanentny defekt sił politycznych, które są w stanie stworzyć program wyborczy, lecz po zwycięstwie popadają w grzech zaniechania. Nieodparcie nasuwa się refleksja, że w gruncie rzeczy temu czy tamtemu obozowi, bez różnicy, chodzi o koryto. Swoje, rzecz jasna.Uporczywie powtarzane błędy prowadzą do narodzin kolejnego stereotypu, właśnie tego o korycie, stołkach i prywacie. Cała klasa polityczna staje się więźniem takiej oceny i niełatwo - nawet tym najbardziej przyzwoitym politykom - będzie z tego się wywikłać.Rząd ugiął się pod presją rolników i oddał im to, co wcześniej mógł dać bez niepokojów społecznych. I bez utraty twarzy. Jak pisał jeden z kolegów na tej stronie - są leperkusje.Okazuje się - choć spostrzeżenie jest banalne tylko na pozór - że myślenia i wyobraźni potrzeba wciąż jak wody i powietrza. I widzenia rzeczywistości nie stereotypowego, a stereoskopowego.
PIOTR RACHTAN