Ładny obraz piątkowej sesji trudno, niestety, przypisać naszym wewnętrznym czynnikom. Jak każde zjawisko oparte na czynniku zewnętrznym, wzrost cen nie ma zbyt dużych perspektyw. Brak w wypowiedziach szefa Fed sygnałów możliwego podniesienia stóp procentowych nie musi oznaczać, że taki ruch nie jest możliwy, tym bardziej niepewne jest budowanie na tym przekonania o kontynuacji wzrostów na NYSE. Rynki wciąż cechuje duża nerwowość, tym bardziej, że w przeciwieństwie do stycznia możliwości zarobku są na razie skromniejsze.Utrzymująca się tendencja spadkowa złotówki nie przynosi na razie efektu w postaci napływu nowego kapitału na rynek. Można raczej obserwować powolny odwrót od naszych papierów, ograniczony właśnie dolarowymi stratami wynikającymi ze spadku kursu. O ile nie nastąpi znaczne pogorszenie sytuacji na rynkach rozwijających się, można oczekiwać, że uwięzieni w długich pozycjach inwestorzy zagraniczni, przynajmniej w dużej części, nie zdecydują się na wyprzedaż. Jakikolwiek jednak wybuch kryzysu na świecie spowoduje masowy odwrót i dalszy spadek złotego.Obecnie otwieranie nowych pozycji nie jest chyba najlepszym pomysłem. Moim zdaniem należy poczekać na zachowanie inwestorów zagranicznych - albo puszczą im nerwy i można będzie kupić taniej, albo napłynie nowa fala kapitału (mniej prawdopodobne). Do pospiesznych zakupów nie ma powodu - sygnały do zajęcia pozycji w obu przypadkach będą płynąć z zachowania złotego.Jeśli spełnią się oczekiwania co do wzrostu cen żywności, to inflacja roczna na poziomie 7,2% szacowana przez MF na koniec stycznia może okazać się najniższą wartością na najbliższe kilka miesięcy.

.