Względna stabilność indeksów giełd papierów wartościowych opiera się na akcjach firm uważanych za najpewniejsze z uwagi na ich kapitalizację, niskie ryzyko, a jednocześnie relatywnie wysoką dochodowość, z uwagi na pozycję w branży czy na rynku (tzw. blue chips). Generalnie są to trzy rodzaje firm: z sektora surowcowo--energetycznego (metale i surowce strategiczne, od aluminium po ropę i gaz), z sektora produkcyjnego z zastosowaniem nowoczesnych technologii (branża lotnicza, przemysł samochodowy, elektroniczny, chemiczny) oraz z sektora usługowego (bankowość i finanse, telekomunikacja).W Polsce rynek giełdowy miał do niedawna opinię transparentnego i nie budzącego kontrowersji pod względem rozwiązań prawnych, które miały jednakowo chronić każdego uczestnika rynku. Warszawska giełda kontrastowała z giełdą praską, która wkrótce po kilku rażących przypadkach "nadużyć" w ramach istniejącego prawa została powszechnie uznana za nieprawidłowo nadzorowaną i niewiarygodną. Podobnie zresztą giełda moskiewska miała i ma opinię czysto spekulacyjnej, a handel w rzeczywistości odbywa się kilkunastoma spółkami-gigantami z sektora surowcowo-energetycznego. Okazało się, że rygorystyczne regulacje rynków kapitałowych służą wiarygodności, a nie jej podważaniu. Na marginesie można również wspomnieć załamanie się sektora finansowego w krajach Azji, w tym i Japonii. Ostatnio jednak plaga dotyczących polskich blue chips przypadków szkodliwych dla idei zrównania wszystkich akcjonariuszy w prawach i dostępie do informacji, zaczyna być niepokojąca. Dwa jak z podręcznika to sprzedaż akcji Banku Przemysłowo-Handlowego przez EBOiR poza giełdą oraz polityka informacyjna Elektrimu.Jeśli głównym celem prywatyzacji jest pozyskanie jak największych środków dla budżetu państwa - stąd preferencje dla dużych inwestorów - to istnienie giełdy jest kosztowną przeszkodą dla zawierania umów na szczeblu rządowym i lepiej byłoby giełdę po prostu zamknąć. Równy dostęp do informacji dla wszystkich uczestników rynku jest dość iluzoryczny, ale na świecie wynika to z ograniczeń czasowych i możliwości analitycznych drobnych akcjonariuszy. Na pewno nie jest wynikiem małej ilości informacji, co każdy może sprawdzić oglądając serwisy giełdowe (np. Bloomberg lub CNBC). Do publicznej wiadomości podawana jest każda informacja, mogąca mieć znaczenie zarówno dla notowań tak poszczególnych spółek, jak i całego rynku. Dotyczy to w równym stopniu nawet plotek giełdowych i stąd informuje się np. o akcjach, których notowania warto obserwować. Każdy przypadek naruszeń prawa giełdowego wymaga oddzielnego potraktowania, ale cechą wspólną rozwiniętych rynków (np. w USA) jest drakoński sposób traktowania firm i osób, które to prawo naruszyły. Jest to również system daleko idącej personifikacji wykroczeń, który ma za zadanie ustalenie zawodowej reputacji uczestników rynku, w tym również tych popadających w recydywę. Powstaje pytanie, czy chce się uratować konkretną firmę, czy wiarygodność rynku giełdowego. Osobiście wolę to drugie.
RAFAŁ ANTCZAK
Fundacja CASE