Gorsze wyniki i prognozy w Niemczech

Niemiecka gospodarka pod koniec ubiegłego roku odnotowała ujemne tempo wzrostu, a prognozy na ten rok są korygowane w dół. Zdaniem analityków, spadek kursu euro wobec dolara ma tutaj fundamentalne podłoże.Według danych Bundesbanku, produkt krajowy brutto w czwartym kwartale 1998 r. spadł w Niemczech o 0,4%. Przyczyn tego upatruje się przede wszystkim w zmniejszeniu eksportu do dotkniętych kryzysem finansowym krajów zaliczanych do kategorii emerging markets.Jednocześnie w styczniu obniżył się indeks koniunktury gospodarczej sporządzany przez monachijski instytut IfO. Indeks ten, będący jednym z kluczowych wskaźników nastrojów w gospodarce, gdyż odzwierciedla prognozy największych zachodnioniemieckich firm, spadł z 96,5 do 96,1 pkt. w skali przyjmującej rok 1991 za 100.Zdaniem analityków, z danych tych wynika, że niemiecki wzrost będzie w tym roku niższy, niż wcześniej zakładano. Główny ekonomista frankfurckiego oddziału banku Goldman Sachs Thomas Mayer określił te dane jako "zły początek 1999 r.". Jeśli liczby te potwierdzi oficjalny komunikat, który ma być opublikowany na początku marca, to tegoroczny wzrost gospodarczy Niemiec wyniesie prawdopodobnie 1,5% zamiast prognozowanych wcześniej 2%.W czwartym kwartale niemiecki eksport spadł o 3,4%, a import o 0,9%. Jedynym jasnym punktem w komunikacie Bundesbanku był silniejszy, niż zakładano wzrost konsumpcji, która zwiększyła się o 1%.Prezes Bundesbanku Hans Tietmeyer wyraził opinię, że w razie dalszego spadku kursu euro wobec dolara Europejski Bank Centralny (EBC) powinien podjąć decyzje, które ożywiłyby europejską gospodarkę. Wprawdzie na spotkaniu Grupy Siedmiu w Bonn niemiecki minister finansów Oskar Lafontaine uspokajał, że euro nie jest obecnie ani silne ani słabe, ale ubiegły tydzień europejska waluta zakończyła na poziomie 1,1096 wobec dolara, a więc o 5% niższym niż w momencie wejścia jej do obiegu.Od kilku tygodni Niemcy, Francja i Japonia lansowały koncepcję utworzenia tzw. pasma wahań (target zone) kursów wymiany euro, jena i dolara. Miałoby to zapewnić większą stabilność na światowym rynku finansowym, uodpornić go na działalność spekulantów i zmniejszyć zagrożenie kryzysami. Stanowczo sprzeciwiają się takiemu rozwiązaniu Stany Zjednoczone. Uważają je za nieskuteczne i niepotrzebne. USA za najlepszą metodę stabilizacji międzynarodowych rynków finansowych uznają silne fundamenty gospodarcze. A ich podstawa to prowadzenie otwartej, przejrzystej, wolnej od barier handlowych i protekcjonizmu polityki ekonomicznej. Amerykański sekretarz skarbu Robert Rubin powiedział na spotkaniu G7 w Bonn: - Przykład naszej gospodarki jest najlepszym dowodem na skuteczność takiej drogi. I jak na razie ma rację.Tymczasem mimo ogólnego pogorszenia koniunktury gospodarczej w całej strefie euro, prezes EBC Wim Duisenberg określił stopy procentowe obowiązujące w strefie jako "odpowiednie i w obecnej chwili dobrze służące gospodarce".

J.B.